Pierwsza ogrodnicza debata oksfordzka odbyła się 5 grudnia 2023 na spotkaniu Core Teamu. Dotyczyła prawdziwości tezy: „Organizacje branżowe producentów warzyw i owoców powinny dążyć do elitarności, a nie powszechności”. Debata pokazała atuty lepszej reprezentacji sektora producentów warzyw i owoców. Poniżej przedstawiam wybrane, ciekawsze głosy w tej dyskusji nad możliwymi formami współdziałania producentów owoców.

Tylko co dziesiąte gospodarstwo jest zrzeszone

Szacuje się, że zaledwie 10% gospodarstw w Polsce jest zrzeszonych, z czego połowa to sadownicy rejonu grójecko-wareckiego. We Francji czy w Hiszpanii zrzeszonych jest 80% producentów. Debata o organizacjach branżowych jest zatem debatą pożądaną. Jej uczestnikami, stroną która proponowała funkcjonowanie mniejszych organizacji, byli producenci i przetwórcy owoców:

Roma Leśniewska – rodzinne gospodarstwo jagodowe,

Krzysztof Czarnecki – producent czereśni, członek Związku Sadowników RP,

Katarzyna Flont – plantatorka borówki,

Jarosław Czarnecki – Dyrektor Sprzedaży i Marketingu Nalewkarni Longinus,

Andrzej Krupiński – właściciel Gospodarstwa Ogrodniczego Krupińscy i prezes Stowarzyszenia Plantatorów Jagody Kamczackiej, członek Jagodowego Core Teamu,

Joanna i Arkadiusz Niezgódka – gospodarstwo jagodowe Bioar, w tym plantacje porzeczek oraz aronii.

Czym jest elitarność zrzeszenia, jak ją rozumiemy?

Mówimy o przynależności do społeczności, w której wartości ważne dla gospodarstwa pokrywają się z polityką Zrzeszenia. Fundamentem rozwoju w takiej „elitarnej” organizacji jest rzeczywisty kontakt wszystkich członków, brak rozbieżności w celach, skupienie się na marketingu, a także biznesowa elastyczność. Mniejsze zrzeszenia są bardziej transparentne, przepływ informacji jest w nich sprawny, a decyzje podejmowane w krótszym czasie. Siłą jest szybkość reagowania, operacyjna sprawność i standardy, zawsze wyższe niż w organizacjach działających „masowo”. Ekskluzywność oznacza tu możliwość zaoferowania unikalnego produktu, co nie jest możliwe w większych organizacjach – w ten sposób otworzył debatę Krzysztof Czarnecki. W fazie argumentacji drużyny starały się przekonać do swoich racji.

Przesłanki za elitarnością przedstawiała Roma Leśniewska. Na koniec dnia chodzi o łatwość wdrażania. Rynek i potrzeby konsumentów bardzo szybko się zmieniają. Grupa powinna być sprawna, dobrze zorganizowana, żeby sprostać wymaganiom konsumentów. Konkurencyjność daje jakość i innowacyjność. Łatwiej jest zadbać nam o jakość, kiedy potrafimy jej od siebie wymagać, można to zrobić tylko w grupie, w której nie jesteśmy anonimowi – argumentowała Roma Leśniewska. Mowę podsumowującą w drużynie opowiadającej się za opcją klubową wygłosił Jarosław Czarnecki. Stagnacja lub rozwój, tak właśnie postrzegamy porównanie powszechności z wyszukaną optymalną ofertą, która w tezie przekornie została nazwana „elitarną”. Duży może więcej, słyszymy odmieniane przez wszystkie przypadki, ale dane i doświadczenia naszej branży, każą widzieć w niej forpocztę. Każdy sektor potrzebuję liderów – podsumował Jarosław Czarnecki. Po czym dodał: W czasach turbo zmieniającego się świata należy podążać drogą konsumentów, słuchać ich, rozumieć i dawać im skrojoną na miarę ofertę. Za „elitarnością” przemawia Zasada Pareto. 20% producentów kreuje postawy, produkty i rozwiązania, które przyjmuje do wiadomości pozostali. 20% konsumentów generują 80% naszych zysków. Warto bić się o tych konsumentów, którzy chcą zapłacić za nasze starania. Do tego potrzebna jest elastyczność, zwinność i szybkość działania. Takie organizacje są dziś wiarygodne, pożądane i z takimi wszyscy chcą współpracować. Musimy stawiać sobie wysokie wymagania. Nie będziemy mieli sukcesu sektora ogrodniczego i silnej polskiej gospodarki bez jakości.

Powszechne zrzeszenia ogrodników

Zespół, który wcielił się w rolę „opozycji”, którego zadaniem było obalenie tezy i promocja organizacji, których cechą jest powszechność, tworzyli producenci i przetwórcy owoców jagodowych:

Agnieszka i Michał Leleń – producenci pod marka „Truskawka od rolnika”,

Weronika i Karol Maciejczyk – reprezentujący plantację „Truskawki od Karola”,

Tomasz Falczewski – przetwórca borówek pod marką „Zielono Mi”,

Mateusz Maruszewski – plantator i przetwórca truskawek i malin, Farma Mój Owoc, oraz

Małgorzata Siłakowska, która pod marką „Jagodowe Marzenie” ekologicznie uprawia i przetwarza m.in. jagodę kamczacką, żurawinę wielkoowocową oraz jabłka starych odmian, gruszki, śliwki, wiśnie, czereśnie.

Czym jest powszechność zrzeszenia, jak ją rozumiemy?

Zadaniem pierwszego mówcy było wprowadzenie do debaty, zdefiniowanie najważniejszych pojęć. Tego zadania podjęła się Agnieszka Leleń. Są organizacje, które tworzą zamknięty klub. Powszechność to otwartość i dostępność. To podejście sprawia, że nikt nie czuje się wykluczony. Celem branżowych organizacji powinno być zapewnienie reprezentacji i ochrona interesów producentów całej branży, nie grona jakiejś „elity”. Siła i skuteczność, kiedy mówimy „branża ogrodnicza”, opiera się na tej powszechności. Inaczej rozmawia się z osobą, która reprezentuje 20 tys., a nie 20 podmiotów. Dbałość o interesy „wszystkich producentów” wpływa na rentowność branży, realnie przekłada się na większe większości producentów – mówiła Agnieszka Leleń. Mowa została powszechnie oceniona jako jedna z najlepszych. Zdaniem Marszałka debaty, była modelowa. Pani Agnieszka pokazała definicję obu pojęć i wskazała tą, za którą opowiada się zespół „opozycji”. W ten sposób nakreśliła strategię w drużyny. Druga mowa mogła koncentrować się na argumentacji.

Dlaczego potrzebne są zrzeszenia powszechne?

Ważne, by zrozumieć czym jest niedostępność. To sytuacja, w której dostęp, do pewnej grupy, struktury lub organizacji, jest ograniczony albo wręcz zamknięty. Elitarność to klubowość. Barierą wejścia jest nie tylko wysoko postawiona poprzeczka jakościowa, ale też zaproszenie. Zarabiamy więcej, chronimy wypracowanych strategii, nie ma w tym nic złego, ale korzyści dotyczą tylko członków klubu. Czy o to nam chodzi, kiedy potrzebujemy branżowych organizacji wspierających rozwój np. producentów truskawek czy malin? – pytał retorycznie Mateusz Maruszewski. Zwrócił potem uwagę, że gdyby było to spotkanie w ramach „piramidy finansowej”, klubu agentów sieci MLM czy producentów danej odmiany, to tzw. elitarność byłaby pokazywana jako cecha pozytywna, gwarantująca zyski. Ale organizacje branżowe powinny reprezentować wszystkich, nie wyłączając tych, którzy mają na takie spotkania za daleko, dopiero zaczynają lub są zbyt wiekowi. W połowie debaty przyszedł czas na kontrargumenty. Trzecią mówczynią w zespole „opozycji” była Weronika Maciejczyk. Propozycja sprytnie stawia znak równości pomiędzy elitarnością a jakością. Ale dyskusja o branżowej reprezentacji definiuje elitarność po prostu jako brak dostępności, w konsekwencji braku skali działania. Pamiętajmy, że jako sektor ogrodniczy mamy ogromną możliwość wpływania na popyt. Nie tylko na podaż, ale przede wszystkim właśnie napopyt. Tego nie zrobi mała grupa, do tego potrzeba skali – kontrargumentowała Weronika Maciejczyk. Mowę podsumowującą w drużynie „opozycji” wygłosił Tomasz Falczewski. Debatujemy o zrzeszaniu się i absolutnie nie możemy używać słowa „stagnacja”. Każdy z producentów dąży do rozwoju, chce robić coś lepiej, zarabiać więcej, z mniejszym ryzykiem. Zastanawiamy się jak to zrobić? Czy celem jest szybki zysk, czy rozwój, większa świadomość i jakaś reprezentacja całej branży? Mamy w sektorze 150 podmiotów, z czego 102 to grupy liczące do 20 członków. To bardzo mało, ale to zbyt dużo by w tym gronie wypracować jakąś strategie rozwoju, przekonywać do czegoś w Ministerstwie czy „iść do Sejmu”. Potrzebujemy podmiotu, który reprezentuje nas wszystkich – podsumowywał Tomasz Falczewski. W wątpliwość poddał także rzekomą nieefektywność dużych, powszechnych organizacji. Przekonywał, że nieaktualny wydaje się argument, że tylko mała organizacja może coś uzgodnić, a duża nie. W dobie Internetu, konsultacji online i komunikatorów, szybkość przepływu informacji jest dziś taka sama dla wszystkich. Można nawet postawić tezę, że większa organizacja taką komunikację potrafi lepiej zaprojektować i prowadzić. Jego zdaniem, to kwestia kompetencji i dedykowanych zasobów.

Jak zatem zorganizować branżę?

Powyższe argumenty przytaczane przez  obie strony mają swoją wagę. Niewątpliwie jednak trzeba wreszcie obrać jakiś kurs, o ile w ogóle chcemy uratować produkcję przemysłową owoców jagodowych w Polsce. Truskawki, maliny, porzeczka czarna – areały tych upraw maleją i zapewne będą maleć. Produkcja owoców deserowych wydaje się bardziej stabilna w kontekście uzyskiwanych cen, ale i tu pojawiają się liczne i poważne zagrożenia, jak np. nieuczciwe praktyki sprzedaży importowanych owoców jako polskie czy kwestia współdziałania w zakresie kreowania popytu na krajowy owoc. W powszechnej percepcji owoce z upraw tunelowych nie są równie naturalne co te z otwartych upraw, choć w rzeczywistości to właśnie pod osłonami wprowadza się znacznie więcej elementów ochrony biologicznej niż w otwartym gruncie, gdzie króluje typowa chemia. Także nawożenie prowadzone jest bardziej racjonalnie. To jeden z przykładów potwierdzający niedostateczną komunikację na linii producent, czy może raczej branża ogrodnicza – konsument , którą także efektywne organizacje mogłyby prowadzić lepiej niż indywidualni ogrodnicy.







Poprzedni artykułJagodnik – dlaczego warto czytać?
Następny artykułNowym ministrem rolnictwa został Czesław Siekierski. Michał Kołodziejczak w randze wiceministra.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj