Trwają nieprzerwanie prace nad uregulowaniem rynku owoców przeznaczonych dla przetwórstwa. Pomóc w tym mają umowy kontraktacyjne. Na takim stanowisku stoją sadownicy, nieco inaczej widzą to przetwórcy. Są też plantatorzy, którzy stawiają na niezależność i we własnym zakresie przetwarzają owoce ze swych gospodarstw.
Sadownicy RP popierają umowy kontraktacyjne
Zdaniem Mirosława Maliszewskiego, prezesa Związku Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej, wprowadzenie umów kontraktacyjnych może doprowadzić do ustabilizowania się rynku owoców przeznaczonych dla przemysłu. Otrzymaliśmy już z MRiRW wzór umowy kontraktacyjnej do zaopiniowania. Wciąż trwają prace nad przygotowaniem wzorcowego dokumentu. Dla mnie osobiście bardzo ważne jest, by umowy miały powszechny zakres obowiązywania. Chciałbym by obowiązek ich zawierania przed sezonem wynikał z ustawy. Chciałbym także, by zakłady ponosiły dotkliwe konsekwencje w przypadku dokonywania transakcji pozaumownych. Rynek owoców przemysłowych trzeba koniecznie ustabilizować, gdyż obecna sytuacja jest zła dla sadowników – mówi M. Maliszewski. Dodaje, że najwięcej kontrowersji i sporów wzbudza kwestia cen kontraktowych. Sadownicy ze ZSRP chcieliby w umowach widzieć ceny minimalne lub przynajmniej widełkowe. Koszty produkcji owoców poszczególnych gatunków są w zasadzie znane. W oparciu o nie, zdaniem organizacji, należałoby ustalać stawki wpisywane w kontrakty. Pełna treść stanowiska ZSRP w sprawie umów kontraktacyjnych czyt. PDF.
KUPS przeciwny nierynkowym regulacjom skupu i przetwórstwa owoców
W ocenie polskich przetwórców, podejmowane przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi próby regulacji rynku mogą doprowadzić do całkowitej jego deregulacji, a nawet upadku. Elastyczność, w którą godzi obowiązkowa kontraktacja, jest największą przewagą małych i średnich podmiotów rynkowych. Nadmierne obciążenia formalne oraz zmuszanie przedsiębiorców do podejmowania decyzji zakupowych jeszcze przed sezonem (bo już w marcu) może, w opinii KUPS, doprowadzić do upadku nawet 50 proc. małych zakładów przetwórczych, pośredników w skupie owoców oraz gospodarstw sadowniczych. Na pewno wyeliminuje z rynku najmniejsze, przydomowe gospodarstwa. To w konsekwencji wzmocni producentów i przetwórców na intensywnie rozwijającym się rynku ukraińskim, który już staje się konkurencją dla polskiego. Jesteśmy zwolennikami wsparcia legislacyjnego dla rynku owoców, ale tylko pod warunkiem, że miejsce regulacji zajmie przemyślana strategia obejmująca wszystkie elementy: od producenta do konsumenta – podkreśla Barbara Groele z KUPS. Powinna ona objąć w pierwszej kolejności dostosowanie polskich upraw owoców do potrzeb przemysłu, w zakresie jakości i ilości produkowanych surowców. Obecnie w Polsce produkuje się głównie jabłka deserowe, z których nawet 60 proc. nie znajduje zbytu i musi być przeznaczone do przetwórstwa. Na tej źle zaplanowanej produkcji, niedostosowanej do popytu, tracą producenci, czyli sadownicy. Pomimo tego od lat większość sadów dalej produkuje jabłka deserowe, na które zbyt jest z góry ograniczony. Brakuje wyspecjalizowanych sadów sokowych, które rozwiązałyby wiele problemów, a także intensywnej promocji polskich produktów za granicą. Niezbędne jest też poszukiwanie nowych rynków zbytu. – dodaje B. Groele. Z pełną treścią stanowiska KUPS w sprawie umów kontraktacyjnych można zapoznać się w pliku PDF.
A może przetwarzać na własną rękę?
Umowy kontraktacyjne i zamieszanie wokół nich wywołuje liczne dyskusje i spory w gronie plantatorów. Jedni czekają niecierpliwie na ich wprowadzenie, inni w nie nie wierzą. Pewną nadzieję na poprawę losu niosą zapowiedziane ułatwienia i liberalizacja przepisów prawa o sprzedaży bezpośredniej i rolniczym handlu detalicznym. Uwolnienie przedsiębiorczości polskich plantatorów może poprawić ekonomiczne wyniki prowadzonych przez nich gospodarstw. Zagospodarowanie całego łańcucha dostaw począwszy od produkcji surowca, poprzez przetwórstwo a na sprzedaży do końcowego konsumenta skończywszy jest oczywiście wyzwaniem. Może jednak sprawić, że nawet małe areałowo gospodarstwo ma szansę stać się dochodowym. Relacji z wizyty w takim właśnie gospodarstwie poświęcony został jeden z artykułów, który ukaże się w kolejnym numerze czasopisma „Jagodnik” (7/2018). Budowa marki, rozpoznawalności, zwiększenie sprzedaży poprzez stworzenie grupy stałych odbiorców – to ciężka i żmudna praca. Trwa latami. Produkcja soków i dżemów także co roku zajmuje wiele czasu, podobnie jak sprzedaż. Zamierzam jednak kontynuować ten kierunek. Jestem zadowolony z podjętej przed laty decyzji o przetwarzaniu własnych malin, porzeczek i innych owoców – mówi Łukasz Ceroń z Dmosina.
Źródła: materiały własne, informacja prasowa KUPS
CENA MINIMALNA – to cena urzędowa, poniżej której nie wolno sprzedawać danego towaru. Ustalenie ceny minimalnej następuje na wniosek producentów; jest ona zawsze wyższa od ceny równowagi. Wprowadzenie ceny minimalnej wymaga równoczesnego przeciwdziałania zmniejszeniu popytu na rynku.
Cena zbytu to cena minimalna + 10% zysku powinna obowiązywać od pierwszego do ostatniego dnia sprzedaży owoców . Nie może być tak jak jest że kiedy zrywamy najwięcej owoców to wtedy cena jest najniższa. Cena winna być ustalana na cały sezon rok.
jak kogoś kto prowadzi biznes pod gołym niebem można zmuszać już w marcu(a nawet w ogóle)do podpisywania umowy kontraktacyjnej ? nawet za Stalina nie było takich pomysłów