Trwają protesty we Francji. Wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić, że w tym kraju przybierają one postać radykalnych wystąpień. Ruch żółtych kamizelek był w mediach przedstawiany jako oddolna inicjatywa i być może faktycznie taką jest. Impulsem do rozpoczęcia blokad ulic była podwyżka akcyzy na paliwo. Po ochoczym włączeniu się wielu środowisk w organizowane protesty, teraz dostrzegane są pierwsze oddziaływania niepokojów społecznych na gospodarkę.
Rosną zapasy warzyw
Eksperci z branży warzywniczej oceniają sytuację jako tragiczną. Po tygodniu strajków zapasy producentów porów i cykorii, ale także i innych warzyw są bardzo duże. Również dostawy owoców nie są realizowane terminowo lub w ogóle. Rośnie więc ryzyko, że produkty w dużej mierze będą utylizowane. Producenci otrzymują zalecenia, by starać się opóźnić zbiory. Jednak w przypadku wspomnianej cykorii maksymalne przesunięcie zbiorów może wynosić 2 doby. Potem produkt nie zachowuje już najwyższych walorów sprzedażowych. Przesunięcie terminu zbiorów, pakowania i wysyłek torpeduje harmonogramy prac w wielu gospodarstwach. Niektórzy ich właściciele w zeszłym tygodniu angażowali pracowników przez 3,5 dnia deklarując przydzielenie im zadań przez 6 dni w bieżącym tygodniu. Warunkiem takiej zmiany jest jednak ustanie blokad dróg. Czy ruch żółtych kamizelek będzie kontynuować swe działania? Tego wciąż niewiadomo.
Niewystarczające zaopatrzenie sklepów, niskie stawki dla plantatorów
Niedostateczne zaopatrzenie sklepów staje się odczuwalne w całej Francji. W relatywnie uprzywilejowanej sytuacji są właściciele sklepów mniejszych i średnich. Te można zatowarowywać za pomocą furgonetek czy małych ciężarówek. Wielkopowierzchniowe sklepy, do których żywność trafia w ilościach naczepowych, są w gorszej sytuacji. Wedle różnych szacunków ok. 15-20% transportów wcale nie dociera do celu. Standardem są opóźnienia. Dodatkową uciążliwością protestów jest to, że niższe są stawki za produkty po jakich francuscy plantatorzy zbywają swe produkty. Dotyczy to w szczególności tych, które nie odznaczają się długą trwałością w obrocie. Na północy Francji ogrodnikom za te same produkty oferuje się 30-40% mniej niż w sąsiedniej Belgii. Firmy skupujące żywność tłumaczą to niepewnością co do możliwości ich późniejszej odsprzedaży.
Gdzie dwóch się bije…
Spór strony rządowej i społecznej trwa w najlepsze. Wszyscy swe działania motywują szlachetnymi pobudkami. Wygląda jednak na to, że póki co nikt nie korzysta na zaistniałej sytuacji. Tracą zaś konsumenci, gdyż podaż owoców i warzyw odbiega od norm do których byli przyzwyczajeni. Tracą też producenci żywności i podmioty zajmujące się jej obrotem. Wiele osób, zwłaszcza w ubiegły poniedziałek i wtorek nie miało możliwości dotarcia do pracy.
Źródła: Le Monde, freshplaza.com
artykuł chyba jednak mocno tendencyjny…
Ja im nie zazdroszczę ale to musiało się stać tak jak dawniej w Polsce.No cóż może to mieć wpływ na cały handel warzywami w Unii.Bo wszyscy mają dużo.Sprawdza się stara prawda,že łatwiej wyprodukować a trudniej sprzedaž.Stara Unia/EWG/ przeżyła dzięki temu,że pchnęli towary do tzw demoludów i ZSSR.Teraz nie mają gdzie i mogą paść,czego im nie życzę bo pociągną nas ale będzie coraz gorzej.????