Sezon 2020 okiem ekonomisty (cz. 2) maliny


Malinowy krajobraz Polski zmienia się. Z okolic Kraśnika znikają lub już niemal zniknęły plantacje odmian jesiennych prowadzone w otwartym gruncie. W zamian za to m.in. na północy Mazowsza producenci inwestują w tunele w których takie właśnie odmiany z powodzeniem są uprawiane. Wydaje się też, że odmiany malin owocujących na pędach dwuletnich przeżywają pewien renesans. O to, czy obserwacje te są poprawne zapytałem Tomasza Smoleńskiego z IERiGŻ. Przy okazji poruszyliśmy inne ważne zagadnienia.

Czy wiadomo już coś na temat tegorocznej wielkości produkcji owoców malin?

Tomasz Smoleński: Wygląda na to, że w przypadku tego gatunku przymrozki majowe nie miały aż tak dużego wpływu na plonowanie jak w uprawach truskawek. Jednak opady deszczu w lipcu okazały się czynnikiem silnie negatywnym. Jakość owoców ucierpiała do tego stopnia, że do kalkulacji cenowych brałem pod uwagę wyłącznie notowania z klas I i II, pomijając extra. Naprawdę dobrego surowca prawie nie było. Sporo było zaś maliny poza wyborem. GUS szacuje, że łączna produkcja malin w Polsce w 2020 roku mogła wynieść 122 tys. ton tj. o ok. 60% więcej niż bardzo niska w roku ubiegłym. Widać też zmianę stosunku wielkości upraw odmian jesiennych i letnich. Te drugie zyskują popularność, uprawia się ich coraz więcej. Owoce zbierane latem mają być może lepszy smak. Przebieg pogody sprawił jednak, że jakość lipcowego surowca dla przetwórstwa pozostawiała wiele do życzenia.

Jak cenowo przedstawiała się sytuacja?

TS: W okresie lipiec–wrzesień, a więc bez rozróżnienia na typ odmian malin z których owoce trafiały do przetwórców, stawki były podobne jak rok wcześniej. Uśredniając klasę I i II zakłady wypłacały za towar dostarczony na rampę 6,03-7,00 zł netto. W zeszłym sezonie stawka liczona w taki sam sposób wynosiła 5,61-6,60 zł netto, a więc mamy do czynienia ze wzrostem około 7%. Warto jednak podkreślić dynamikę zmian tegorocznych stawek. W lipcu średnio 6,03 zł netto, w sierpniu było to już 6,39 zł netto, zaś we wrześniu płacono 6,95 zł netto.

Co działo się na innych rynkach?

TS: Sytuacja w międzynarodowym handlu maliną była korzystna, co było dodatkowym czynnikiem przyczyniającym się do kształtowania cen w Polsce na dobrych poziomach. Na świecie pojawiła się pewna luka w zaopatrzeniu. Zdecydowanie mniej towaru napływało z Serbii. Nie mamy obecnie dokładnych danych z tamtego kraju, ale spodziewam się, że serbska produkcja w 2020 roku była niższa o ok. 20% w ujęciu rdr. Presja ze strony ukraińskich operatorów rynku także była słabsza od spodziewanej. Wygląda na to, że pomimo znacznych inwestycji w produkcję malin u naszych wschodnich sąsiadów efekty wciąż odbiegają od oczekiwań. Należy wyłącznie żałować, że w Polsce nie dysponujemy aktualnie dużymi ilościami maliny głęboko mrożonej, która zapewnia wysoką opłacalność. Jakość surowca generalnie jest słaba.

A jakie perspektywy ma rynek deserowy malin w Polsce?

TS: Silnie się rozwija, a to za sprawą rosnącego popytu na takie owoce. Kiepska jakość surowca dla przemysłu o której mówiłem wcześniej też poniekąd jest pokłosiem kierowania coraz większych partii owoców do deserowej konsumpcji. Stawki w poszczególnych latach są dość stabilne. Znacznie wyższe niż w przypadku współpracy z przemysłowymi odbiorcami, a to ułatwia planowanie inwestycji i obliczanie ich rentowności przez plantatorów. Są to dobre poziomy.

Czego można się spodziewać w nadchodzących latach?

TS: Obecnie ok. 60-70% produkowanych malin w Polsce kierowanej jest do odbiorców przemysłowych. Moim zdaniem kwestią najbliższych lat jest wyrównanie tej relacji. Być może obecny sezon nie zapisze się w pamięci producentów owoców dla przetwórstwa jako zły, ale był jednak stosunkowo trudny. Możliwości jakie daje rynek deserowy sprawią, że osiągnięcie stosunku produkcji owoców deserowych i przemysłowych wynoszącego 50:50 jest zapewne kwestią najbliższych kilku lat. To jeden wniosek. Drugi jest taki, że plantatorzy są lepiej przygotowani na wypadek wystąpienia suszy. Po niezwykle upalnym 2019 roku wielu z nich zainwestowało w budowę efektywnych systemów nawadniających i fertygacyjnych. Być może w tym roku nie miało to dużego znaczenia. Część plantacji w pewnych okresach należało raczej odwaniać. Jeżeli w przyszłości nastaną ponownie suche i gorące lata, to spadek plonowania nie powinien być aż tak duży jak w poprzednim roku.

Dziękuję za rozmowę, za podzielenie się informacjami z rynku malin i przewidywaniami co do scenariuszy jego rozwoju.

Kolejna część wywiadu poświęcona będzie dynamicznie zmieniającym się rynkom porzeczki czarnej i czerwonej.





Poprzedni artykułTechnologia firmy Calfert w projekcie „Truskawki w tunelach”
Następny artykułKwasy humusowe i nawozy wapniowe w uprawie malin. Dlaczego warto je stosować?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj