To pytanie stawiają sobie sami rolnicy jak i mieszkańcy Warszawy oraz użytkownicy polskich dróg. Być może także i politycy, choć ostatnie decyzje podjęte w Brukseli dotyczące podtrzymania zwolnienia z cła towarów rolnych wjeżdżających do UE z Ukrainy oraz odtwarzania przyrody pozwalają myśleć, że oni akurat nie przejmują się tym, co pomyślą i zrobią rolnicy.
Wiosna – ach to ty(?)
Na wsiach zapanował wzmożony ruch. Rolnicy sztukują sprzęt, przygotowują się do rozrzucania obornika i wysiewu nawozów. Już w piątek 1 marca, a pogoda sprzyja. Temperatury osiągają poziomy, które o tej porze roku bez cienia wątpliwości określić można mianem anomalii. Być może w tym właśnie niektórzy upatrują końca rolniczego strajku. Kredyty, rachunki i podatki trzeba opłacić, a nie produkując i nie sprzedając żywności uczynić się tego nie da.
EU nie pomaga
Pod koniec stycznia UE zaproponowała przedłużenie zawieszenia ceł przywozowych i kontyngentów na import z Ukrainy do UE na kolejny rok oraz tymczasowe odstępstwo od przepisów Wspólnej Polityki Rolnej dla unijnych rolników na 2024 rok. Propozycja ta zakłada, że cła i kontyngenty dla Ukrainy będą zniesione do czerwca 2025 roku. Zważywszy, że pierwsza podobna decyzja podjęta została w czerwcu 2022 to o tymczasowości panującej obecnie sytuacji na którą powołują się przedstawiciele organów wspólnotowych mówić realnie nie można.
Czy przynajmniej jednocześnie podejmowane są decyzję niosące ulgę unijnym rolnikom? Wręcz przeciwnie. Parlament Europejski ustanowił nowe prawo odtwarzania przyrody. Nature Restoration Law (NRL) ma na celu przywrócenie 20 proc. powierzchni lądów i mórz UE do 2030 r. oraz wszystkich ekosystemów wymagających przywrócenia do 2050 r. Państwa w UE muszą przywrócić co najmniej 30 proc. siedlisk w złym stanie do 2030 r., 60 proc. do 2040 r. i 90 proc. do 2050 r. Realizacja tych celów dotyczących ekosystemów rolniczych może zostać zawieszona w wyjątkowych okolicznościach, np. jeżeli istotnie zredukują one powierzchnię gruntów na których produkowana jest żywność przeznaczona do spożycia w UE. Mowa jest jednak o istotnym zmniejszeniu areału, a nie zmniejszeniu w ogóle i o zawieszeniu nowego prawa a nie odstąpienia od niego. Dla rolników to kolejne złowróżbne sygnały.
Wygląda to wszystko na realizację obłąkańczego planu redukcji a może i eliminacji rolnictwa i produkcji żywności na terenie UE i zastąpienie jej importem. Trudno posądzać decydentów unijnych o aż tak wielką głupotę. Być może ustalenie struktury właścicielskiej potężnych agroholdingów działających na Ukrainie i ich powiązań z politykami UE mogłoby na tę sprawę rzucić jakieś nowe światło?
Jakie plany rolnicy mają na marzec?
Rolnicy nie zamierzają odpuszczać. Związki zawodowe zapowiedziały kolejną manifestację na pierwszą dekadę marca 2024 r. Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych poinformowało o kolejnym proteście zaplanowanym na 7 i 8 marca 2024 r. Współorganizują go centralne związków zawodowych, które przystąpiły do strajku.
A co na to inni mieszkańcy Polski? Badania opinii publicznej jednoznacznie pokazują, że przynajmniej póki co, protest rolników cieszy się poparciem społeczeństwa. Media nieprzychylne strajkującym wykorzystują jednak każdą okazję by oczerniać naszą branże. Dowodzi tego przykład wykorzystania w tym celu pojedynczego, idiotycznego transparentu zawieszonego na ciągniku w trakcie strajku na południowym wschodzie kraju. Większość uwagi skupiono na tym incydencie, a nie na dziesiątkach tysięcy spokojnie i kulturalnie, zwłaszcza na tle kolegów z Europy Zachodniej, strajkujących polskich rolników.