W ostatnich latach na rynku ugruntowało się przekonanie, że luka w podaży malin, która występuje po zakończeniu owocowania tzw. odmian letnich, jest czymś normalnym i nieuniknionym. Okazuje się jednak, że dzięki odpowiedniemu sterowaniu uprawami i wyborze określonych technologii i rozwiązań istnieje możliwość dostarczania owoców na rynek nieprzerwanie aż do późnej jesieni. Takie rozwiązania wdrożone zostały w gospodarstwie Konrada Kozakiewicza w Michałowie. Postanowiłem odwiedzić go i zapytać o to w jaki sposób uprawia maliny.
Dzień dobry! Jak przebiega sezon malinowy?
Konrad Kozakiewicz: Dzień dobry, witam w moim gospodarstwie! Sezon jak do tej pory jest całkiem udany. Kończą powoli owocowanie pędy pozostawione na zbiór w zeszłym roku. Oceniam, że obecnie (rozmowa odbyła się 19.07.) pozyskaliśmy z nich jakieś 70-75% plonu. Maliny uprawiane w tym systemie rosną w obiekcie o powierzchni 0,66 ha i wydały jak dotąd ok. 9 t owoców. Pędy te już niedługo zostaną wycięte i trzeba będzie zaczekać na zbiór z tegorocznych części. Ale do tego czasu sądzę, że możliwe jest zebranie jeszcze co najmniej 3 t owoców. W tej fazie krzewy nie prezentują się być może zbyt dobrze, ale potrafią zaskoczyć. Choćby w zeszłą sobotę udało się zebrać 600 kg malin. Pozornie tego plonu nie widać spomiędzy liści, ale pomimo tego rośliny wciąż są produktywne. Potrzebujemy jeszcze ok. tygodnia, żeby zakończyć tu zbiory.
Nim pojawią się owoce na tegorocznych pędach upłynie znacznie więcej czasu. Czy to oznacza przerwę w zbiorach?
KK: Nie, na zbiory przeniesiemy się po prostu do innego obiektu. W nim rośnie ta sama odmiana, czyli ‘Ovation’. Sadzonki long cane wysadzone zostały w takim terminie, by właśnie pierwsze owoce pojawiły się razem z tymi ostatnimi z dwuletnich pędów starszych roślin. ‘Ovation’ to odmiana późniejsza niż np. ‘Enrosadira’, być może najbardziej popularna odmiana w naszym regionie. Jestem jednak zadowolony z tego wyboru. Owoce są bardzo smaczne i jędrne, bez problemu docierają do konsumentów bez utraty walorów jakościowych. Odmiana ta także dobrze spisuje się w warunkach mojego gospodarstwa. W tym roku pod koniec kwietnia wsadziliśmy sadzonki o długości pędów 90 cm i 100 cm. Widać, że lepszy materiał szkółkarski szybciej wszedł w owocowanie. Sadzonki to akurat ten obszar w którym oszczędności są bardzo pozorne i w ogóle nie warto ich rozważać. Im lepszy materiał nasadzeniowy, tym szybsza stopa zwrotu. Problemem bywa jedynie trudność w dostępie do takiej klasy sadzonek jakiej byśmy chcieli. Tak było w tym roku na przykład. Mimo to, sądzę, że produkcja jesienna w nowym tunelu i w kolejnym sezonie prowadzona na podwójny zbiór okaże się dochodowa. A w tym sezonie z tych roślin w ciągu najbliższych tygodni też pozyskamy pewne ilości malin, więc podaż będzie płynna.
Do kiedy potrwać może sezon?
KK: W zeszłym roku zbieraliśmy ostatnie owoce w listopadzie. Problemem były stawki. Nie da się ukryć, że lockdown zaburzył nieco sprzedaż. To akurat był pierwszy raz kiedy mogłem zaoferować owoce malin w takim terminie, więc może nie mam porównania osobiście do minionych sezonów. Ale z rozmów ze znajomymi plantatorami wynikało, że schyłek 2020 roku był trudniejszy niż te same okresy w poprzednich latach. Jesienne zbiory są jednak znacznie mniejsze, więc byłoby dobrze, gdyby stawka rekompensowała to niższe plonowanie. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie w tym roku. Jak na razie jestem zadowolony z przebiegu sezonu.
Czy możemy spodziewać się gruntownych zmian czy modyfikacji systemu w jakim uprawiane są tu maliny?
KK: Zawsze można udoskonalać czy poprawiać jakieś szczegóły. Dotychczasowe doświadczenia pokazują jednak, że wprowadzony tu system sprawdza się. Maliny rosną w 7l doniczkach. Każda jest zasilana 3 kapilarami. Ustawione są na lekko wzniesionych i wyścielonych zagonach. Nie ma tu problemów z zachwaszczeniem. Nadmiar pożywki spływa swobodnie w dół a system korzeniowy prawidłowo rozwija się. Doniczki wyposażone są w nóżki, więc nie dochodzi do zalań czy innych sytuacji mogących zakłócić wegetację i plonowanie. Agrotechnicznie wciąż wiele się uczę. Staram się przekładać to co w poprzednim sezonie wyszło dobrze na obecny i polepszać to z czego nie byłem zadowolony. Zawsze jednak występują jakieś wyzwania i trudności, to nieuniknione. Niektóre sprawy możemy kontrolować, na inne nie mamy wpływu.
No właśnie. Jeszcze kilka dni temu panowały bardzo wysokie temperatury. Po roślinach nie widać jednak oznak stresu.
Rzeczywiście, za nami okres upalnej pogody. W najcieplejszym dniu na zewnątrz w cieniu było 34°C. W tunelu w tym czasie temperatura przez krótki okres wynosiła 36°C w piku. Jednak dzięki termodyfuzyjnej folii jaką okryte są wszystkie tunele w których uprawiam maliny, odczucie tego ciepła było zupełnie inne niż na zewnątrz tuneli. Rośliny uprawiane w gruncie w pełnym i bezpośrednim nasłonecznieniu w takich warunkach cierpią. Tu przy odpowiedniej wentylacji i nawodnieniu udało się dość stosunkowo łagodnie przejść przez ten upalny tydzień. Wyczuwalne było jedynie minimalne spowolnienie dojrzewania owoców. Nie zauważyłem jednak drobnienia, nie było oparzeń słonecznych. Niestety, taka pogoda zazwyczaj kończy się gwałtownymi burzami. Na szczęście tutaj nie przeszły gradobicia, ale wody spadło naprawdę dużo. W zeszłym tygodniu tylko było to ok. 150 mm. Woda ta z uwagi na ukształtowanie terenu częściowo wlała się do tuneli.
W międzyrzędziach wciąż widać ślady po tych ulewnych deszczach z połowy lipca. Jak rośliny zniosły te niekorzystne warunki pogodowe?
KK: Przede wszystkim obroniła się decyzja o założeniu plantacji na podniesionym zagonie w tunelach. Woda stała w międzyrzędziach, ale nie sięgała wierzchołków zagonów na których stoją doniczki. Oczywiście pojawienie się dużych ilości wody w obiekcie przy pochmurnej pogodzie i wilgotnym powietrzu sprawiało, że wewnątrz przez pewien czas także było bardzo wilgotno. Ale teraz na przykład pomimo, że gleba pomiędzy rzędami wciąż jest bardzo mokra w niektórych miejscach wilgotność powietrza wynosi 52% (red.: temperatura powietrza na zewnątrz wynosiła 22°C, a w tunelu 25°C), a więc warunki do wzrostu roślin są dobre. Generalnie mogę więc stwierdzić, że ulewy i okresowe zalanie części uprawy nie miało wyraźnie zauważalnego, negatywnego wpływu na wielkość plonu czy jego jakość. Na wszelki wypadek, zamierzamy jednak poprawić nieco system odwodnieniowy przy tunelach, by przeciwdziałać wystąpieniu podobnej sytuacji w przyszłości.
Dziękuję za rozmowę.
KK: Także dziękuję. Życzę plantatorom, by obecny sezon spełnił pokładane nadzieje.