Trwa katastrofa na rynku miodu. Już w 2022 roku ceny skupu tego produktu pszczelego były niskie, jednak w 2023 roku opadły na poziomy od lat nienotowane. W warunkach rosnących kosztów produkcji i utrzymania pasiek przekłada się na ich likwidacje lub ograniczania ilości utrzymywanego pogłowia. Rzecz dotyczy głownie pasiek średnich i dużych, a więc prowadzonych profesjonalnie i w większości mobilnych. W przypadku pasiek małych, hobbystycznych aspekt finansowy ich prowadzenia nie ma w zasadzie znaczenia.
Tragiczne ceny skupu miodu
Aktualnie cena skupu miody zaczyna się od poziomu 9,60 zł/kg netto. Dotyczy ona wielokwiatu, a więc miodu w przypadku którego nie przeprowadza się analizy pyłkowej dla ustalenia wiodącego gatunku rośliny z jakiej pochodzi. Miód rzepakowy, którego w Polsce produkuje się najwięcej, póki co, nie jest skupowany wcale lub w minimalnych ilościach. Kwitnie natomiast import, przede wszystkim z Chin, a więc kraju w którym zgłaszane były przypadki wytrucia zapylaczy w całych prowincjach – cóż za paradoks.
Znając zaradność i pomysłowość Chińczyków można się zastanawiać nad tym, czy produkt ten jest autentyczny. Trafia jednak na rynek polski w ilościach dorównujących krajowej produkcji i w cenach poniżej możliwości wyprodukowania miodu w naszym kraju. Są w Polsce pasieki, które w Nowy Rok wejdą z kilkudziesięciotonowymi zapasami miodu, bo i nie bardzo wiadomo co z tym zapasem można począć. Produkt ten ma bardzo długi okres trwałości pozbiorczej, zniesie bez uszczerbku dla jakości nawet dwu-trzyletni okres przechowywania w dobrych warunkach. Czy jednak kogoś stać na to, by na tak długo zamrażać pieniądze? Zwłaszcza, że nie ma pewności, że za rok czy dwa sytuacja ulegnie poprawie.
Wyprzedaże i likwidacje
Portale ogłoszeniowe już teraz zapełniają się ogłoszeniami o sprzedaży pasiek lub ich części. Zainteresowanie takimi ofertami z uwagi na dekoniunkturę na rynku miodu jest minimalne. Część pasieczników deklaruje redukcje pogłowia np. poprzez nieodnawianie strat po zimowli lub wiosenne łączenie rodzin słabszych w mniejszą liczbę w pełni produktywnych kolonii. Gorzej, gdy pewna grupa pasieczników zaniecha leczenia i dokarmiania stymulacyjnego owadów w okresach deficytu naturalnego pokarmu dla pszczół. Tak nieodpowiedzialne cięcie kosztów może przełożyć się na masowe upadki i wystąpienie chorób, w tym chorób zakaźnych zwalczanych z urzędu.
Wydaje się, że branża stanęła. Miód sprzedaje się bardzo wolno, raczej zostanie mi pewna pula na przyszły sezon. Młode rodziny, tzw. odkłady, które także sprzedaję ze swojego gospodarstwa, nie cieszą się właściwie większym zainteresowaniem. Koszt uzyskania miodu w mojej pasiece wyliczyłem na 16 zł/kg. Standardowy słoik mieści 1,25 kg, czyli jego wyprodukowanie kosztuje mnie 20 zł. Do tego dodać trzeba koszt słoików, etykiet, wiek, zapakowania, logistyki itp. Aby można było mówić o utrzymaniu pasieki i choćby delikatnym rozwoju słoik z miodem powinien kosztować 45-50 zł – wyjaśnia Emil Maciąg, właściciel 350 ulowej pasieki Bzycząca Pszczółka z Gembartówki w powiecie radomszczańskim. Przewozi on ule na różne pastwiska pszczele w trakcie sezonu, w tym do sadów i jagodników.
Mam w magazynie wciąż jakieś 6 t miodu z tegorocznych zbiorów. O ile jeszcze latem i wczesną jesienią można było zbyć pewne jego hurtowe ilości w niskich cenach o tyle obecnie nikt nie jest nim zainteresowany. Sprzedaję trochę detalicznie, część miodu kremuje, także z liofilizowanymi owocami. Jednak na lokalnym rynku możliwości zbytu są ograniczone, a w sklepach króluje miód importowany, głównie z Chin, znacznie tańszy od tego, który sam mógłbym detalistom zaproponować – informuje Paweł Szafran, właściciel gospodarstwa i firmy Świat Pszczół z Białaczowa pod Opocznem. Posiada on niespełna 400 pniowe gospodarstwo, a część rodzin pszczelich co roku trafia do zapylania tunelowych plantacji malin na Mazowszu.
Obaj pasiecznicy deklarują obranie strategii obliczonych na przeczekanie niekorzystnego czasu. Informują jednak, że nastroje w branży są pesymistyczne, a organizacje importerów miodu silnie lobbują przeciw wprowadzaniu ograniczeń na sprowadzanie miodu do naszego kraju.
Jak duży jest problem?
Roczna produkcja miodu w Polsce wynosi ok. 20 tys. t, a do kraju sprowadzamy dodatkowo średnio ponad 30 tys. t. Spożycie miodu przez konsumentów nie przekracza poziomu 40 tys. t w skali roku. Pewna pula miodu jest więc reeksportowana. Możliwe też, że eksportowany jest miód polski a miody z Chin, Ukrainy czy innych krajów jako tańsze mieszaniny sprzedawane są na polskim rynku.
Powyższe dane liczbowe nie obejmują jeszcze w pełni bieżącego roku. Dane za pełny rok 2023 powinny dostępne być za ok. 2-3 miesiące, lecz na podstawie analizy przebiegu bieżącego sezonu trudno być optymistą. Dziękuję Wojciechowi Kopeć z firmy Yara za opracowanie tych danych statystycznych. A jak je interpretować? W 2022 roku, w pełnym ostatnim okresie za które dane są już dostępne, do Polski wjechało ok. 31,8 tys. t importowanego miodu. Aby pomóc zwizualizować tę ilość napiszę, że do jej przewiezienia potrzebne by było ok. 1300 TIR-ów. To oznacza, że średnio przez granice przejeżdżały do kraju 4 takie maksymalnie wyładowane auta. Albo inaczej: mamy w Polsce niespełna 2500 gmin. Łatwo policzyć, że statystycznie średnio do każdej z nich sprowadzono grubo ponad 12 t miodu, czyli ponad 10 000 słoików miodu o pojemności 0,9 l.
Co z tego wynika?
Jednym z możliwych scenariuszy jest odwrócenie trendu wzrostu liczebności populacji pszczoły miodnej w Polsce. Obecnie przypuszczać można, że w kraju jest ok. 2 mln rodzin pszczelich. Średnie napszczelnie terytorium kraju wynosi ok. 7 rodzin/km2, ale jest to parametr nieprecyzyjny. Są bowiem miejsca ewidentnie przepszczelone jak i takie, gdzie zapylaczy brakuje. Niewykluczone, że sytuacja na rynku miodu, a więc kluczowego produktu pochodzenia pszczelego, prowadzić będzie do sukcesywnego wygaszania pszczelarstwa w kraju. Choć oferta firm oferujących rodziny trzmiele jak i podmiotów sprzedających kokony murarki ogrodowej jest szeroka, to jednak obiektywnie patrząc na kwestię zapylania jagodników, pozycja pszczoły miodnej jest nie do podważenia. W Holandii dla przykładu, gdzie pasiek jest mniej, plantatorzy owoców nawiązują płatną współpracę z pszczelarzami w zakresie dostarczania zasiedlonych uli do szklarni, tuneli czy na plantacje pod daszkami. Stawki za wynajem jednej rodziny już kilka lat temu wynosiły tam 140-150 euro.