Opyla się zapylać



Zima to dobry czas na analizę zakończonego sezonu i wyciągniecie wniosków na kolejny. Często popełnianym błędem, mocno redukującym dochodowość upraw, jest niedocenienie roli optymalnego poziomu zapylenia plantacji. Bywa, że napszczelenie okolicy gdzie uprawiamy rośliny jagodowe jest na optymalnym poziomie. Ale może się zdarzyć, że najbliższa pasieka jest położona zbyt daleko, by zbieraczki mogły odwiedzać kwiaty, a dzika populacja trzmieli jest znikoma. Należy wówczas podjąć odpowiednie działania.

Kto potrzebuje zapylaczy?

Właściwie wszyscy. Zdecydowana większość gatunków krzewów jagodowych jest owadopylna. W przypadku truskawki niedobór zapylaczy na poziomie 50% redukuje plon o 20%. Przy całkowitym braku zapylania spadnie on o 30-40%. Jeszcze bardziej wrażliwa na brak owadów zapylających jest żurawina. Jeśli zapewnimy jej tylko połowę optymalnej liczby zapylaczy, to plon spadnie o 30%, jednak w obliczu zupełnego ich braku należy spodziewać się redukcji plonu wynoszącej 40-100%. Z grona powszechnie uprawianych jagodowych najmniej od obecności zapylaczy uzależniona jest malina. Nawet jeśli w pełni kwitnienia na plantacji panuje cisza, to ewentualna strata wyniesie 10%. Pamiętać jednak należy, że utracimy najlepszej jakości owoce, plon o najwyższych parametrach handlowych.

Także nowe, mniej znane gatunki wymagają obecności zapylaczy. W Kanadzie na prowadzonych przez nas plantacjach do zapylania jagody kamczackiej używamy pszczoły miodnej. Być może wprowadzimy też trzmiele. Zapylacze są tu obecne od samego początku i dzięki temu możemy cieszyć się dużym plonem, a dodatkowo sprzedajemy miód z jagody kamczackiej – informował Ross McNeil z LaHave Natural Farms podczas I Konferencji Kamczackiej Ross McNeil.

W trakcie ostatniej edycji MTAS podczas konferencji sadowniczej niezwykle ciekawy wykład m.in. o nowych odmianach derenia jadalnego badanych w warunkach klimatycznych Polski wygłosiła dr hab. Iwona Szot. Prelegentka także podkreśliła zainteresowanie zapylaczy kwiatami derenia. O gatunku tym w Polsce wiadomo jeszcze bardzo niewiele. Także wpływ obecności zapylaczy na plonowanie nie został póki co ustalony. Ale bez wątpienia pszczoły interesują się dereniem. To jeden z najwcześniejszych pożytków dla nich, ale najpewniej krzewy także czerpią korzyść z wizyt owadów – mówiła zapytana o zasadność wprowadzenia zapylaczy na kwatery dereniowe w okresie kwitnienia.

Dr hab. Iwona Szot z UP w Lublinie dokonała przeglądu odmian niszowych gatunków roślin owocowych i ich charakterystyki
Dr hab. Iwona Szot z UP w Lublinie dokonała przeglądu odmian niszowych gatunków roślin owocowych i ich charakterystyki

Zapewnić bezpieczeństwo

Niezmiennie co roku z branżowej prasy pszczelarskiej i portali internetowych płyną doniesienia o podtruciu lub całkowitym wytruciu rodzin pszczelich pestycydami. Z grona wykorzystywanych zapylaczy to właśnie stan pogłowia pszczoły miodnej jest najłatwiejszy do monitorowania. Ale od niewłaściwie wykonanych zabiegów giną także trzmiele ziemne i pszczoły samotnice, których rola plonotwórcza jest również nie do przecenienia. Sytuacja jednak ulega stopniowej poprawie. Jeszcze w latach siedemdziesiątych minionego stulecia stopień wytrucia pasiek wahał się w przedziale 50-70%, co było wartością makabryczną. W ostatnich latach zagładzie wskutek źle wykonanych oprysków pestycydami ginie ok. 1% rodzin pszczelich, a więc pozornie niewiele. Mając jednak na uwadze fakt, że w Polsce obecnie liczbę wszystkich pszczelich rodzin szacuje się na ok. 1,2 mln, to 1% z tej puli wciąż daje 12 000 rodzin pszczelich. Połowa wytruć przydarza się na plantacjach rzepaku i są one spektakularne. W ciągu kilku popołudniowych godzin życie traci niekiedy 500 rodzin lub więcej. Ale przypadki wytrucia mniejszych pasiek, a więc słabiej nagłaśniane, wciąż zdarzają się też w sadach. Mam 16 pniową pasiekę, mój sąsiad ma kolejne 12 rodzin pszczelich. Sołtys, który mieszka 500 m dalej prowadzi 65 pniową pasiekę, bo uprawia 35 ha porzeczki czarnej. Już chyba nikt w naszej wsi nie uprawia zboża, wszyscy prowadzimy sady i jagodniki. Nie zdarzyło się tu jeszcze by wytruto pasiekę. Ale bardzo uważamy – przestrzegamy okresów prewencji, stosujemy preparaty zgodnie z etykietą i tylko te które pochodzą z pewnego źródła. Każdy błąd może bardzo drogo kosztować – mówi Paweł Stachlewski, sadownik z miejscowości Słupce w gm. Biała Rawska.

Fragment pasieki Pogodny Piątek

Wartość pracy wykonywanej przez zapylaczy, zależnie od cen płodów w poszczególnych latach, szacuje się na 2,3–4,0 mld zł. Sprowadzając zapylacze na plantacje i zapewniając im bezpieczeństwo można liczyć na pewny udział w tej puli.







Poprzedni artykułMetodyka Integrowanej Produkcji Malin – nowe wydanie
Następny artykułŚrednio-późne odmiany truskawek, cz. 1

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj