Uprawa truskawek – problemy i rozwiązania



Sezon 2020 był bardzo niestandardowy jeśli chodzi o przebieg pogody. Po bezśnieżnej zimie nastała wyjątkowo sucha wiosna. Potem przechodziły nawalne deszcze i gradobicia, a lato nie należało do gorących. Jesień jest dość mokra, wody w gruncie na polach nie brakuje. O tym jakie strategie działania przyniosły dobre skutki, które nie dały spodziewanych rezultatów i co wciąż jeszcze warto zrobić na plantacjach przed nastaniem zimy zapytałem Jacka Witkowskiego z Timac Agro Polska, który obowiązki doradcy agronomicznego łączy z prowadzeniem własnego gospodarstwa pod Płońskiem.

Dzień dobry. Chyba wszystkich w tym roku zaskoczyła inauguracja sezonu? Susza była bezprecedensowa.

Jacek Witkowski: Witam serdecznie. To prawda. Już w połowie kwietnia plantacje musiały być nawadniane. W części gospodarstw zabrakło i czasu i siły roboczej na rozłożenie linii kroplujących, więc stosowano deszczowanie. Pojawiły się problemy z odżywianiem, granule leżały między roślinami, nie rozpuszczały się. Start wegetacji był więc utrudniony zwłaszcza, że w kwietniu i w maju występowały przymrozki, a nawet regularne mrozy.

Jacek Witkowski podczas lustracji plantacji odmiany Alba

No właśnie. Jak duża była skala uszkodzeń spowodowanych ujemnymi temperaturami.

JW: Wiele zależało od ukształtowania terenu. W okolicach które znam, gdzie doradzam, w maju różnice dochodziły do 7°C. Były takie sytuacje, że na wyżej położonych kwaterach termometry o poranku wskazywały 0°C, a na niskich polach właśnie -7°C. Tego samego dnia, o tej samej porze, zaledwie kilka kilometrów dalej. W szczególnie trudnej sytuacji znaleźli się plantatorzy uprawiający truskawki pod okrywą z folii perforowanej. Jej zdejmowanie i ponowne okrywanie nią roślin w optymalnych terminach było utrudnione lub wręcz niemożliwe ze względu na problemy w napływie pracowników sezonowych, głownie z Ukrainy. W efekcie niepewności co do możliwości przeprowadzenia wczesnych zbiorów część plantatorów zdecydowała się na opóźnienie owocowania. Taka gra na czas w niektórych gospodarstwach sprawiła, że w innych – tam gdzie dotarli pracownicy i zainwestowano w tunele – odnotowano bardzo udany początek sezonu.

Czyli w tym roku inwestycje w konstrukcje tunelowe dały oczekiwane efekty?

JW: Tak, zdecydowanie. Przewaga jaką zapewniają była wyraźna. Stawki za krajowe truskawki na poziomie 30-35 zł/kg to okazała nagroda za poniesione koszty inwestycyjne. Ale przyznać też trzeba, że jakościowo ta truskawka była po prostu dobra. Owoce spod perforowanej folii zdecydowanie odbiegały parametrami jakościowymi od tych, które na rynek trafiały z tuneli. Na targowisku w Nowym Przybojewie pomimo tych problemów przez ok. pierwsze dwa tygodnie od pojawienia się truskawek spod folii perforowanej cena za nie oscylowała wokół poziomu 30 zł/łubiankę. Owoców było po prostu mało, więc jeśli ktoś chciał je kupić, to musiał dość dobrze zapłacić.

Następnie na rynek zaczęły trafiać owoce spod agrowłóknin. W początkach czerwca zaczęły się pojawiać przelotne deszcze, a potem wręcz nawałnice. W pasie między Naruszewem a Czerwińskiem sytuacja w tym czasie stała się bardzo trudna. Owoce gniły, zwłaszcza na stanowiskach cięższych. Tam woda utrzymywała się dłużej, nie można było na czas wykonać zabiegów ochrony. W tej samej lokalizacji 19 czy 20 czerwca przeszły jeszcze silne gradobicia, które dopełniły obrazu klęski. Ale z gradem zmagali się z tego co wiem także ogrodnicy na Kaszubach i pod Zamościem. Nie był to więc problem wyłącznie lokalny, dotyczący okolic Płońska. Problemy z szarą pleśnią i innymi chorobami grzybowymi u nas były jednak zdecydowanie większe niż zazwyczaj.

Jak rynek zareagował na pogarszającą się jakość?

JW: Kupcy zaczęli obawiać się nabywania większych partii owoców. Truskawka często nie dojeżdżała do docelowych miejsc. Najlepszymi odmianami okazały się stare i sprawdzone ‘Rumba’ i ‘Honeoye’. Dają one twardsze owoce i to zdecydowało o zainteresowaniu nimi. Dużo towaru w drugiej części sezonu trafić musiało na przemysł.

Plantatorzy, którzy zdecydowali się na taką sprzedaż są rozczarowani.

JW: Nie ma się co dziwić. Stawki za truskawki z szypułką na początku wynosiły ok 2,50 – 2,70 zł/kg a potem dość szybko i konsekwentnie spadały. Kampania skupu truskawki do przetwórstwa zakończyła się cenami 1,40-1,50 zł/kg. Takie stawki nie zapewniają opłacalności produkcji. Owoce zbierano bardziej z myślą o podniesieniu higieny na plantacjach, o ograniczeniu przenoszenia się szarej pleśni z gnijących owoców na rośliny. Ale nie można się także dziwić przedstawicielom zakładów przetwórczych. Owoc który do nich trafia też musi spełniać pewne wymagania jakościowe. Truskawki nie miały odpowiednio dużo cukru, poziom Brix był niski. Po ściśnięciu owoców wydobywała się z nich co najwyżej lekko zabarwiona woda, więc stanowiły kiepski surowiec do produkcji przemysłowej.

Czy właściwą strategią nawożeniową można było rozwiązać część z tych problemów?

JW: Odpowiedni dobór produktów i ich aplikacja pomagały. Łatwiej było sterować truskawkami tam, gdzie były fertygowane. Aplikacja nawozów KSC Perła i KSC Adur, dzięki ich właściwościom biostymulacyjnych, dawała szybkie efekty. Zabezpieczała plantacje przed intensywnymi opadami atmosferycznymi. Dzięki ich zastosowaniu owoce były twardsze. Co do aplikacji granulatów: były problemy z azotem, zwłaszcza w formie azotanowej. Gdy pierwiastek ten podano zbyt wcześnie, na suchą glebę, uwalniał się w dużej mierze do powietrza i rośliny nie mogły z niego skorzystać w dostatecznym stopniu. Gdy z jego aplikacją zaczekano nieco dłużej, ulewne deszcze doprowadziły do gwałtownego pobierania go przez rośliny. To zaś skutkowało nadmiernym wzrostem pędów i liści, ale nie plonu. Nawozy z gamy N-Process łączące azot w formie amidowej i amonowej sprawiają, że azot uwalniany jest stopniowo nawet w tak trudnych warunkach pogodowych jak w 2020 roku.

Gama nawozów KSC jest bardzo szeroka. Generalnie w oparciu o produkty z oferty TAP można skonstruować kompletną strategię żywienia truskawek.

JW: Tak, dokładnie. A w dodatku aktualnie trwa promocja „Podaruj sobie dobry plon”. Można powiedzieć, że to projekt świąteczny, bo raz, że kończy się 24 grudnia, a dwa – uczestnicy mogą odebrać atrakcyjne nagrody, w sam raz pod choinkę. Promocją objęte są nawozy z gamy TOP-PHOS i KSC PHYT-ACTYL. W zależności od zrealizowanych zakupów i ilości nabytych produktów katalog nagród obejmuje zestaw kluczy, myjkę ciśnieniową, pilarkę, opryskiwacz plecakowy, agregat prądotwórczy, tablet czy stację pogodową – same przydatne rzeczy w prowadzeniu gospodarstwa. Aby skorzystać z promocji konieczna jest współpraca z doradcą z naszej firmy. Zależy nam na tym, aby zakupy które państwo poczynią u nas były maksymalnie dostosowane do potrzeb panujących na plantacjach. Dzięki doradztwu i wiedzy zespołu TAP precyzyjnie rozwiążemy problemy w żywieniu truskawek, zadbamy o wysoki i dobry jakościowo plon. Choć rok się kończy, to już teraz trzeba pomyśleć o kolejnym sezonie.

A co teraz jeszcze warto zrobić, czy przygotować rośliny do zimy i plonowania w sezonie 2021?

Jw: Wciąż jest czas, żeby pomóc roślinom. Należy wykonać zabiegi preparatami siarkowymi, aby przerwać rozwój chorób grzybowych. Apelują też o niezwiększanie dawek herbicydów. Zabiegi zwalczania chwastów mają teraz sens, ale nadmierne dawkowanie preparatów może negatywnie odbić się na chronionych roślinach. Jeśli mamy możliwość, zwłaszcza po tak deszczowej jesieni, przed ostatnimi zabiegami czy to glebogryzarką czy pielnikiem, warto wykonać głęboszowanie. To polepszy napowietrzenie gleby i przyspieszy odprowadzenie nadmiaru wody. W międzyrzędzia w ciągu sezonu kilkukrotnie wjeżdża się pojazdami, kilkanaście razy wchodzą w nie pracownicy. Zdarza się więc, że gleba między roślinami jest mocno ubita. Efekt głęboszowania widać już po 4-5 dniach od ścięcia liści. Rośliny szybciej odbijają. Ale zabieg ten spokojnie można wykonać jeszcze teraz, też przyniesie korzyść.

Jak zmieni się struktura uprawy truskawki pod Płońskiem po tym sezonie?

JW: Część osób jeszcze wiosną zlikwidowało stare kwatery. Zakładali, że i tak nie zbiorą z nich owoców ze względu na małą liczbę pracowników. Zdecydowali się więc skupić na fragmentach plantacji gwarantujących większą produktywność. Sporo ogrodników te najstarsze kwatery likwidowało bezpośrednio po zbiorach. Nowe nasadzenia przeprowadzane w tych gospodarstwach areałowo były mniejsze lub podobne do tych likwidowanych.

Pojawił się problem z jakością sadzonek pozyskiwanych z plantacji produkcyjnych. Ich jakość była na ogół kiepska, nie było ich też dużo. Plantatorzy – chcąc nie chcąc – musieli więc rozsadę zamawiać w szkółkach. Wedle mojej oceny sporo nowych nasadzeń wykonanych zostanie z sadzonek frigo wiosną. Odmianowo obserwować można odwrót od późnych kreacji, takich jak ‘Florence’ czy ‘Malwina’. Owoce z nich były średnio o połowę tańsze niż przed rokiem, co stanowiło rozczarowanie dla wielu plantatorów. Z kolei zachowanie plantacji w zdrowotności i odżywienie jej w o wiele dłuższej perspektywie czasowej niż przy odmianach wczesnych czy średniowczesnych generuje więcej kosztów.

Dziękuję za rozmowę i podzielenie się informacjami.

JW: Także dziękuję. Życzę wszystkim czytelnikom portalu czasopisma Jagodnik udanej zimy, owocnego i mniej nerwowego sezonu 2021.

Rozmawiał: Michał Piątek

Fotografie: Jacek Witkowski, TAP







Poprzedni artykułRusza 5. edycja Agro Akademii Banku BNP Paribas
Następny artykułHusaria – czy będzie przełomową odmianą malin w uprawie na podwójny zbiór?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj