Przez szereg ostatnich lat ciężki los spotkał plantatorów porzeczki czarnej. W zasadzie sezon 2014 aż do tego roku był ostatnim, w którym produkcja małych, czarnych jagód była opłacalna. Dekoniunktura wreszcie dobiegła końca, ale co przyniesie przyszłość? Ta raczej niezbyt korzystnie rysuje się dla producentów porzeczki czerwonej. Po bardzo dobrych wcześniejszych sezonach w 2020 roku stawki były po prostu niskie. Tomasz Smoleński z IERiGŻ dzieli się swoją wiedzą na temat obu tych segmentów ogrodniczego rynku w Polsce oraz swoimi przewidywaniami dotyczącymi rozwoju sytuacji w kolejnych sezonach.
Jak dużo porzeczki czarnej wyprodukowaliśmy w Polsce w tym roku?
Tomasz Smoleński: Dobre pytanie, bo i sytuacja jest nieco paradoksalna. Według szacunków GUS w obecnym roku wyprodukowaliśmy ok. 90 tys. ton owoców czarnej porzeczki. To zaledwie o 3% mniej niż przed rokiem. A wzrost cen pomimo stabilizacji wolumenu produkcji okazał się znaczący. Średnia cena płacona przez zakłady za owoce do mrożenia wyniosła 2,20 zł netto loco (w lipcu ceny „poszybowały” nawet powyżej 3,00 zł/kg netto loco) a za surowiec do tłoczenia poniżej 1 zł/kg netto loco. Przyrost w ujęciu rdr dla pierwszej kategorii to aż 52%, a drugiej 45%. Pojawiają się tu więc dane, które mogą budzić uzasadnione zdziwienie.
Jak więc wytłumaczyć te wahania cenowe?
TS: Trzeba po pierwsze jasno powiedzieć, że zarówno wielkość produkcji w 2019 jak i w 2020 roku jest wyraźnie niższa niż poziomy notowane w niektórych minionych latach. Co ma na to wpływ? Plantacje generalnie mocno się zestarzały i przez to nie są w pełni produktywne. W dodatku wiele z nich kompletnie zaniedbano właściwie w każdym zakresie – mam namyśli niedostateczne nawożenie i ochronę, czy choćby odchwaszczanie i przycinanie. Pojawiły się masowo choroby. A w dodatku napływają też sygnały o redukcji areału uprawy na rzecz np. porzeczki czerwonej. Bardzo słabe plony wydały też odmiany wczesne porzeczki czarnej, nawet na dobrze prowadzonych plantacjach. Nie chcę podważać danych podawanych przez GUS, ale sądzę, że faktyczna produkcja tego owocu w Polsce może być nawet niższa od oficjalnych szacunków, pewnie o jakieś 10 tys. ton. Z kolei wieloletnie doświadczenie podpowiada mi, że rynek jest stosunkowo płynny przy poziomie zaopatrzenia zakładów wynoszącym ok. 100 tys. ton. Gdy porzeczki jest więcej, stawki z reguły osiągają minimalne pułapy. Jednak już od dwóch lat podaż surowca zdecydowanie niższa jest niż zapotrzebowanie na niego. W zeszłym roku stawka za towar do mrożenia wynosiła średnio 1,45 zł netto, a do tłoczenia 0,55 zł netto. Drugi kiepski podażowo rok z rzędu poskutkował skokiem oferowanych przez zakłady cen. A skupione ilości mimo to i tak są najpewniej dalekie od faktycznie potrzebnych.
To pewnego rodzaju rekompensata dla plantatorów za niskie stawki w poprzednich latach.
TS: Zgoda, było bardzo tanio. W sezonach 2017 i 2018 za porzeczkę do mrożenia oferowano stawki niższe niż 1,00 zł netto w niektórych okresach. Wytrwali, konsekwentni plantatorzy doświadczyli odbicia cen zapoczątkowanego w 2019 roku. Na plantacjach w kraju jest jednak wiele do zrobienia. Kultura prowadzenia plantacji jest przeważnie niska, nasadzenia wymagają odnowy.
Przyznam też, że zaskoczyła mnie nieco tak niska średnia cena podana przez Pana za porzeczkę czarną do tłoczenia. Z rozmów z plantatorami wydawało mi się, że ceny były jednak korzystniejsze.
TS: Nie chodzi wyłącznie o porzeczki. Generalnie, owoce przeznaczone na soki nie są intensywnie poszukiwane przez zakłady. To dotyczy także truskawki, wiśni, malin, aronii. Generalnie rzecz ujmując można stwierdzić, że ta część przemysłu która zajmuje się produkcją soku zainteresowana jest innymi rozwiązaniami – ekstrakty, dodatki. Zaczęto wycofywać się z chwiejnego rynku owocowego. Obecnie chemia spożywcza oferuje relatywnie niedrogie, bardziej stabilne możliwości takiej produkcji. Co gorsza, spożycie soków i napojów owocowych spada.
Rozumiem. A co z hitem ostatnich lat – porzeczką czerwoną?
TS: Okazuje się, że działania zmierzające do dostosowania produkcji do zapotrzebowania zostały przesadzone. Bardzo poszukiwany surowiec w latach 2017 i 2018 obecnie przeżywa regres popularności. Kondycja plantacji jest dość dobra, są produktywne. Przemysłowcy poszukują jednak innych owoców, którymi można by zastąpić porzeczkę czerwoną w związku z wysokimi stawkami jakie zmuszeni byli za nią zapłacić. We wspomnianych latach 2017-2018 ceny przekraczały nawet niekiedy poziom 2,00 zł netto, ale w zeszłym roku nastąpiło załamanie – płacono średnio 1,19 zł netto loco zakład – a w obecnym było po prostu tanio. Według naszych ustaleń stawka wynosiła 0,86 zł netto. W ujęciu rdr mówimy więc o spadku 28%. Tegoroczna produkcja jest bardzo wysoka i według GUS wynosi ok. 43 tys. ton.
Czy porzeczka czerwona ma szansę zaistnieć na rynku jako owoc deserowy?
TS: To już się dzieje. W Polsce wciąż jest to nisza, ale w Niemczech czy w Niderlandach owoce te w małych jednostkowych opakowaniach dostępne są niemal przez cały rok. W Polsce w ostatnim czasie pojawiło się trochę plantacji szpalerowych prowadzonych pod osłonami. Są one skupione wokół dużych miast, zwłaszcza Warszawy, i na te rynki właśnie dostarczają produkt. Powodzeniem cieszą się zwłaszcza wczesne odmiany. Nie wątpię, że wkrótce nad Wisłą pojawi się też technologia pozwalająca na przechowywanie porzeczki kolorowej i oferowanie jej w miesiącach zimowych. Mówi się, że w Polsce jest potencjał na sprzedaż kilku tysięcy ton takiej właśnie porzeczki. Konieczne jest jednak wykreowanie tego produktu na rynku, który wydaje się być jak najbardziej progresywny. Obecnie nie ma twardych danych liczbowych określających ten segment produkcji porzeczkowej.
Dziękuję za rozmowę i podzielenie się wiedzą oraz opiniami.
Kolejna, czwarta już część wywiadu dotyczyć będzie produkcji aronii i agrestu.