Produkcja czarnych malin wraca do łask w Ameryce Północnej

Litacz (fot. A. Orzeł)

Produkcja czarnych malin spopularyzowała się na terenach USA i Kanady już w XIX wieku. Z biegiem czasu stawała się ona jednak coraz bardziej marginalna. Na kontynencie, gdzie dominują wielkoobszarowe, towarowe uprawy, czarne maliny rosły niemal wyłącznie w przydomowych ogródkach. Wygląda jednak na to, że produkcja tych owoców ma szansę przeżyć renesans.

Wielowiekowe tradycje

Produkcja czarnych malin na większą skalę została zapoczątkowana w Kanadzie już na początku XIX wieku. Dwustuletnia jej tradycja w kraju o niedługiej historii, przynajmniej mierzonej europejskimi standardami, budzi uznanie. W rzeczywistości jednak przez większość tego okresu ten segment produkcji ogrodniczej miał w Kraju Klonowego Liścia nieistotne znaczenie. Podobnie wyglądała sytuacja w USA. Dziś największe skupiska uprawy odmian dających czarne owoce w Ameryce Północnej znajdują się w Oregonie. Tam produkcja czarnych malin odbywa się na areale ok. 365 ha. Rocznie plantatorzy pozyskują ok. 1100 t plonu. Najpopularniejszą w Oregonie odmianą jest ‘Munger’. To bardzo stara kreacja, sprowadzona tam z Ohio w 1890 roku.

Bariery dla rozwoju

Produkcja czarnych malin napotyka wiele barier mocno spowalniających jej rozwój. Wśród nich jednym z najważniejszych jest krótki, skondensowany okres na zbiór owoców. Ten czynnik sprawia, że popularny w Ameryce Północnej model gospodarstwa jagodowego nastawionego na samozbiór owoców generalnie nie sprawdza się w przypadku malin wydających czarne owoce. Kolejnym problemem jest niska produktywność kwater. W niektórych częściach kontynentu, np. we wschodnich stanach USA, średnie plonowanie z 1 ha tylko nieznacznie przekracza 1 tonę. Wreszcie, owoce te są małe. Koszt ręcznych zbiorów jest zatem wysoki. Wszystko to sprawia, że produkcja czarnych malin rozwija się w zasadzie tylko tam, gdzie gospodarstwa są nastawione na samozbiór ale zlokalizowane są przy dużych aglomeracjach oraz tam, gdzie zbiór prowadzi się mechanicznie. Wyrównane dojrzewanie owoców sprzyja zastosowaniu kombajnów na większych plantacjach.

Wzmożone zainteresowanie konsumentów napędza rozwój

Od pewnego czasu widoczne staje się jednak większe zainteresowanie czarnymi owocami malin ze strony konsumentów. Wywołać go mogły informacje o pozytywnym wpływie spożycia tychże owoców na profilaktykę chorób nowotworowych. To dało pozytywny bodziec branży. Plantatorzy wykazują chęć zwiększenia areałów pod uprawę a szkółkarze podjęli prace hodowlane nad lepszymi, bardziej produktywnymi odmianami. Poprawiane są też inne parametry, zwłaszcza smak, a także te związane z trwałością krzewów i owoców. W głównym nurcie prac znalazło się wykreowanie odmian o owocach mniej podatnych na szarą pleśń i o dłuższej trwałości pozbiorczej. Krzewy zaś mają w większym stopniu opierać się wirusowi krzaczastej karłowatości maliny (RBDV) i innym chorobom.

Przegląd współczesnych odmian

Jewel (fot. A. Orzeł)

W gronie odmian do produkcji świeżorynkowej w Ameryce Północnej znajdują się obecnie ‘Bristol’, ‘Jewel’ i ‘Mac Black’. Ostatnia z wymienionych cechuje się wydłużonym o tydzień oknem zbiorczym. To cecha bardzo pożądana przez północnoamerykańskich plantatorów. Wydaje owoce średniej wielkości, niezbyt jędrne. Jest zimotrwała. To kreacja  co najmniej tydzień późniejsza od odmiany ‘Jewel’. Ta odmiana z kolei cechuje się dobrą odpornością na wiele spośród typowych chorób maliny. Owoce są jędrne i smaczne. Była ona testowana w Polsce w Brzeznej, gdzie uzyskano owoce o masie ok. 2,5 g i plon wynoszący 1,1 kg z rosliny. ‘Bristol’ już jest odmianą dostępną w Polsce. Daje owoce średniej wielkości. Odznacza się niezłą plennością, lecz jej wadą jest podatność na niektóre choroby. Poza tymi odmianami plantatorzy w Ameryce Północnej uprawiają także inne jeszcze, starsze kreacje. Są one jednak często w przypadkowy sposób skrzyżowane lub brakuje pełnej wiedzy o ich pochodzeniu.

Doniesienia od północnoamerykańskich praktyków

Odmiany malin dających czarne owoce tylko pozornie wydają się być proste w uprawie. Nie oznacza to jednak, że agrotechnika czy wymogi krzewów są wyjątkowo trudne do spełnienia. Obserwacje poczynione w USA i Kanadzie skłaniają tamtejszych plantatorów do przestrzegania kilku zasad. Nie poleca się zakładania kwater w regionach, gdzie panują upalne pogody. Przyjmuje się także, że odmiany czarnoowocowe są nieco bardziej podatne na szkody mrozowe niż te dające czerwone owoce. Nawodnienie kroplowe jest koniecznością, jeśli ogrodnik zamierza w pełni wyzyskać potencjał plonotwórczy plantacji. Nieco inaczej prowadzi się też krzewy, usuwając wierzchołek pędu. Prace nad optymalnym wariantem cięcia zmierzającym do zapewnienia możliwie najlepszego plonowania wciąż trwają. W gronie szkodników mszyce i wciornastki uznawane są za największe zagrożenie. Muszka plamoskrzydła na północy kontynentu nie jest istotnym problemem, jednak tam gdzie zimy są łagodniejsze, może czynić poważne straty. By chronić kwatery przed chorobami zaleca się sadzenie malin w oddaleniu od miedz i zarośli o min. 150 m. To ma uchronić uprawy przed patogenami rozwijającymi się na dzikich krzewach. Groźna jest w tym względzie zwłaszcza rdza maliny.

Źródło: BLACK RASPBERRIES: NEW INTEREST IN AN OLD CROP, Kathy Demchak z Penn State University oraz Bryan Butler z University of Maryland Extension





Poprzedni artykułBiologia w nowoczesnej uprawie malin
Następny artykułFinał Malinowego Factory 2018 – program

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj