W dniu 9 czerwca 2016 roku w Warszawie odbyła się konferencja Agro Security Forum AGROSEC. Omawiano na niej uwarunkowania dotyczące sektora owocowo-warzywnego. Jednym z szeroko dyskutowanych zagadnień była przyszłość upraw owoców miękkich nad Wisłą. Bezpieczeństwo tej branży jest bardzo ważne, gdyż zapewnia ona utrzymanie coraz szerszej grupie osób a w wielu obszarach produkcji jagodowych Polska zajmuje czołowe lokaty wśród globalnych dostawców.
Sprzedaż świeżych owoców i warzyw
Troskę o przyszłość eksportu wyraził Zbigniew Chołyk. Mówił o konieczności poprawy jakości owoców, które dostarczane są na międzynarodowe rynki. Jego zdaniem przyszłościowym kierunkiem jest rynek niemiecki. Wspomniał również o trudnościach spowodowanych wysokimi wymaganiami tamtejszych odbiorców, jednak ze względu na zalety logistyczne odbiorcy zza Odry wydają się najatrakcyjniejszymi partnerami. Problemem może być rozdrobnienie zarówno gospodarstw, jak i podmiotów eksportujących plony. Większość owoców i warzyw produkowana jest w małych i średnich gospodarstwach, które muszą zorganizować się w większe organizache, które będą w stanie oferować odpowiednią ilość i jakość, a także właściwy asortyment odmianowy. Należy także przemyśleć i nieco ograniczyć dynamikę rozwoju sadownictwa, zwłaszcza nasadzeń jagodowych. Produkcja nie może być zupełnie niekontrolowana, gdyż może to doprowadzić do nieprzewidzianych skutków – mówił prelegent. Mirosław Maliszewski próbował uspokajać ton dyskusji. Przypomniał, że głosy o krachu w polskim sadownictwie pojawiały się już w przeszłości przy okazji pokonywania kolejnych poziomów ilościowych. Niegdyś zapowiadano, że wyprodukowanie 1 mln ton jabłek w Polsce załamie rynek, to samo mówiono potem o 2 mln. Dziś produkujemy ok. 3,5 mln ton i sadownictwo wciąż jest dochodowe, nawet jeśli ostatnie lata są trudniejsze –mówił uspakajająco prezes Związku Sadowników RP. Jego zdaniem póki koszty produkcji, a w szczególności koszty pracy są w Polsce relatywnie niskie, to koniunktura nie powinna się radykalnie pogorszyć.
Przetwórstwo
Obecnie w różnej postaci 75% owoców miękkich jest eksportowana. Julian Pawlak z Krajowej Unii Producentów Soków uważa, że zwiększenie powierzchni sadów jest możliwe także w oparciu o przemysł sokowy. Przetwórcy posiadają odpowiednie moce produkcyjne, by intensyfikować ich produkcję. Jest to ważne, gdyż takie kraje jak Rumunia, Mołdawia, Turcja czy Ukraina zwiększają stale areały upraw sadowniczych i być może już w nieodległej przyszłości rodzimym producentów przyjdzie konkurować właśnie z tymi państwami. Wielkim i nieodwracalnym ciosem była utrata rynku rosyjskiego. Rosja w ciągu kilku, kilkunastu lat prawdopodobnie osiągnie samowystarczalność w kwestii produkcji owoców i wówczas nie będzie mowy o powrocie na tamtejszy, niezwykle chłonny rynek – mówił prelegent.
Z głosem tym nie do końca zgodził się Kazimierz Porębski, reprezentujący Urząd Marszałkowski Województwa Mazowieckiego w Warszawie, Departament Rolnictwa i Rozwoju Obszarów Wiejskich. Widzi on wciąż możliwość powrotu na rynek rosyjski, zwłaszcza, że niektóre produkty są w jego ocenie absolutnie hitowe, więc w kolejnych latach wielkość produkcji będzie raczej się zwiększać. Na Mazowszu funkcjonują obecnie 72 grupy producentów owoców i warzyw. Bez nich niemożliwa byłaby lepsza organizacja rynku. Konieczna dalsza jest także promocja ich produktów w celu maksymalizacji ich sprzedaży. – mówił w Warszawie prelegent. Za pozytyw uznał pojawienie się wielkiej liczby małych tłoczni, które dostarczają świeżego soku na wewnętrzny rynek zapewniając przy okazji pracę osobom wokół działalności sadowniczej i bardzo zdrowe, nieprzetworzone chemicznie produkty konsumentom.
Umowy kontraktacyjne
Zdaniem Mirosława Maliszewskiego, pomysł na kontraktację produkcji owoców wziął się stąd, że udział rolnika w ostatecznej cenie finalnego produktu jest zbyt niski. Chodzi też o wytworzenie mechanizmu ograniczania nowych nasadzeń. Zwolennikiem umów kontraktacyjnych jest także Zbigniew Chołyk. Zaznaczył jednak, że kontraktacji 100% wielkości produkcji jest po prostu nierealna. W grę wchodzi tak wiele czynników ograniczających plon, że wielkość produkcji jest absolutnie chimeryczna. W moich stronach wystąpiły w zeszłym roku tak obfite zbiory porzeczki czarnej, że nawet doświadczeni plantatorzy mieli problemy z oszacowaniem ich wielkości przed żniwami. Trudno więc oczekiwać, aby wpisywanie ilości w umowy mogło faktycznie doprowadzić do organizacji rynku – mówił panelista.