DZIKI A SPRAWA POLSKA



Wydawać, by się mogło, że sprawa jest błaha i niezasługująca na to, by była dyżurnym tematem w mediach od tygodni, miesięcy, a nawet lat. To między innymi z powodu tych zwierząt od tygodni trwają protesty rolników w wielu miejscach kraju, organizowane są blokady dróg, media zaś przedstawiają często uczestników tych form sprzeciwu jako ludzi bogatych, jadących do Warszawy nowymi i drogimi ciągnikami, co antagonizuje już i tak podzielone polskie społeczeństwo.

Stanisław Trzonkowski

Jak to jest możliwe, że Polski Rząd aspirujący do członkostwa w ekskluzywnej grupie 20-stki najsilniejszych gospodarek świata, a według niektórych decydentów, nawet do G8 nie potrafi rozprawić się z tym problemem. Nie potrafi, a może nie chce?

Chyba nikt nie neguje potrzeby nowelizacji czy napisania od nowa ustawy Prawo Łowieckie, ale z dotychczas stworzonych 3 projektów żaden nie jest korzystny dla rolników. Przedstawiciele rządu na wymuszonych spotkaniach deklarują daleko idącą pomoc dla rolników których gospodarstwa nawiedziły swą obecnością dziki, w większości z nich poczyniły spustoszenia. Jesienią ubiegłego roku przeprowadzono wręcz chaotyczną akcję, bez należytej informacji składania zgłoszeń do ODR, a następnie wniosków do biur powiatowych ARiMR o odszkodowania z tytułu strat wyrządzonych w gospodarstwach przez te zwierzęta. Brak rzetelnej informacji o możliwości tego wsparcia i o tym, iż będzie ono realizowane w ramach pomocy de minimis, wielu producentów najczęściej dowiadywało się w momencie składania tychże wniosków. Efekt tej akcji był taki, że Pan Minister Marek Sawicki na spotkaniu w dniu 3 lutego w Białymstoku stwierdził, iż rząd oczekiwał na ok 4 tys. wniosków i przygotował odpowiednią kwotę na ich realizację, a w rzeczywistości tych wniosków wpłynęło zaledwie 600. W trakcie bardzo burzliwej dyskusji na tym spotkaniu Pan Minister zadeklarował całkowitą depopulację dzików na Podlasiu. Pozostało to oczywiście w sferze obietnic ponieważ do dnia dzisiejszego jedynie Zarząd województwa podlaskiego postanowił z własnych środków sfinansować odstrzał 500szt osobników w tzw. czerwonej strefie, czyli tam gdzie stwierdzono pierwsze i ciągle stwierdzane są przypadki ASF wśród dzików, a od niedawna również u świń hodowlanych.

Na złożone przez wymieniony Zarząd do Ministerstwa RiRW oraz Ochrony Środowiska wnioski o dofinansowanie dalszej redukcji populacji dzików na Podlasiu, odpowiedź tychże była krótka. Na rok 2015 w budżetach obydwu ministerstw nie przewidziano żadnych środków na ten cel. Ale kilka tygodni wcześniej bardzo mocno nagłośniono kolejną akcję odszkodowań dla rolników, na które Rząd RP przeznaczył 6,1 mln złotych, zapominając dokładnie wyjaśnić formę tej pomocy i kto z niej może skorzystać. Otóż jest to w dalszym ciągu pomoc de minimis, polegająca na możliwości skorzystania z niej przez jedno gospodarstwo bez względu na jego wielkość, raz na trzy lata, w wysokości równowartości 15 tys. EURO.

W odpowiedzi na moje i kolegów wyjaśnienia o szansach skorzystania z tej pomocy na antenie programu I Polskiego Radia w dniu 11.03.2015 rzecznik MRiRW w swoim oświadczeniu podał, iż owszem jest to forma pomocy de minimis, ale według niego liczba rolników, którzy nie mogą z niej skorzystać jest niewielka. Trzeba dodać, że ta forma pomocy przeznaczona jest również na dofinansowanie kredytów preferencyjnych na zakup ziemi, kredytów tzw. klęskowych, dofinansowania zakupu kwalifikowanego materiału siewnego i nasadzeniowego itd. Dodatkowo z tejże linii pomocowej w 2014 roku sfinansowano wsparcie z powodu bardzo niskich cen dla producentów wiśni, porzeczki czarnej oraz jabłek i warzyw z racji nałożonego na Polskę embarga.

Pytam więc rzecznika MRiRW co ma oznaczać „niewielka liczba” rolników nie mogących skorzystać z pomocy za zniszczone przez dziki uprawy, skąd ma takie dane i jakim areałem gruntów dysponuje ta według niego, „ niewielka liczba” w stosunku do tych, którzy na pomoc tą mogą liczyć i z niej skorzystać.

Czy Rząd RP, którego Pan Minister jest członkiem zgodziłby się, na podział pomocowych środków unijnych w równej wielkości dla 28 krajów członkowskich, gdzie Polska otrzymałaby taką samą sumę jak np.: Litwa czy Malta? Rzecz ma się bardzo podobnie z pomocą de minimis dla polskich rolników. Małe gospodarstwa nigdy tego limitu nie wykorzystają, natomiast duże najczęściej już wykorzystały i nie mogą złożyć wniosków do ARiMR-u o odszkodowania za uprawy zniszczone przez dziki.

Plantacja porzecz na Podlasiu zniszczona przez dziki
Plantacja porzeczek na Podlasiu zniszczona przez dziki

Panie Ministrze Sawicki piszę szczerze, iż w niektórych momentach nie rozumiem realizowanej przez Pański resort polityki rolnej. Z jednej bowiem strony mówi Pan o konieczności poprawy struktury agrarnej poprzez powiększanie powierzchni gospodarstw co ma zwiększyć- i słusznie – ich efektywność, a z drugiej zaś strony realizuje Pan działania dyskryminujące średnie i duże gospodarstwa, co ma wyraz w dystrybucji środków pomocowych de minimis, a tym bardziej w podziale PROW na lata 2014-2020. W tym właśnie rozdaniu większe gospodarstwa nie mogą otrzymać środków na modernizację a sposób ich podziału wymusza wręcz tworzenie grup i organizacji producenckich.

Przypuszczam, iż Pan także, a ja na pewno pamiętamy czasy przeprowadzania kolektywizacji polskiego rolnictwa oraz jakie efekty ta akcja przyniosła i czym się skończyła. Istnieją w kraju gospodarstwa rodzinne, które są niejednokrotnie większe od kilku grup producenckich i dobrze sobie radzą. Dlaczego więc sposób podziału wspomnianych środków wpycha wręcz te gospodarstwa w niejednokrotnie niechciane przez nie struktury?

Jeden z najbardziej znanych posłów koalicji rządzącej w kontekście najazdu ciągników rolniczych na Warszawę zadawał przed kamerami TV pytanie czego ci rolnicy jeszcze chcą, dostali przecież kolejne pieniądze w wysokości 6,1 mln złotych?

Szanowny Panie Pośle, otóż rolnicy chcą by w końcu traktowano ich poważnie i żeby sposób rozwiązywania problemów, z którymi się borykają, był autentyczny, a nie pozorowany. Te wielkie pieniądze o których Pan mówi wykorzystywane będą w niewielkim stopniu z przyczyn wyżej opisanych, a problem z dzikami będzie dalej narastał. Ich populacja osiągnie w tym roku, jak twierdzą eksperci, 500 tys. sztuk, a przy dotychczasowej wielkości odstrzałów w przyszłym roku liczba ich przekroczyć może nawet 1 mln osobników. W odpowiedzi na żądania producentów rolnych zredukowania populacji dzików do wielkości stanu z lat 90-tych, czyli 60-70 tys., należałoby natychmiast odstrzelić około 300 tys. sztuk. Pan Minister w obliczu strajków, blokad dróg powołuje zespoły tematyczne do rozwiązywania problemów rolniczych. Wiadomym jest, że jeżeli danego problemu nie chce się rozwiązać, to powołuje się komisje, zespoły, zamawia się przeróżne ekspertyzy itd.

I jeszcze jedno Szanowni Panowie. Przedstawianie w mediach rolników jako bogatą i pazerną grupę społeczną żądającą Bóg wie czego jest niedopuszczalne. Pragnę odświeżyć pamięć tym wszystkim, którzy nie pamiętają a najczęściej nie chcą pamiętać czasów (do 1970 roku) gdzie rolnicy jako jedyna grupa społeczna nie posiadała ani ubezpieczeń zdrowotnych i społecznych, ani praw emerytalnych. Za jeden dzień pobytu w szpitalu rolnika czy członka jego rodziny odpłatność wynosiła 60 zł dziennie pod koniec lat 60-tych, co stanowi mniej więcej wartość obecnych 100 zł. W dodatku polskie rolnictwo obciążone było obowiązkowymi dostawami zboża, mięsa, mleka i innych produktów, a ceny jakie jeszcze w roku 1970 za te dostawy stosowano były z roku 1959. W rzeczywistości część swojej pracy rolnicy zmuszeni byli przekazywać dla państwa praktycznie za darmo.

Prawda jest moim zdaniem taka, iż pozorowane próby rozwiązywania problemu DZIKÓW wynikają z działania niezwykle silnego lobby łowieckiego, które w połączeniu z wszelkiej maści obrońcami zwierząt i ekosystemów, nie dopuszczają do stworzenia sensownego i korzystnego dla rolników prawa chroniącego ich ciężką pracę, ani też do utrzymywania w rozsądnej wielkości populacji dzików i łosi.

W niedługim czasie szkody wyrządzone także przez łosie przybiorą rozmiary nie mniejsze niż te wyrządzane przez dziki. I pomimo tego, iż ich liczba gwałtownie wzrasta, iż wyrządzają coraz większe szkody, a co najważniejsze w kolizji z nimi ginie rocznie w Polsce kilkadziesiąt osób, to Pan Minister Ochrony Środowiska w dalszym ciągu utrzymuje trwające od wielu lat moratorium na ich odstrzał. Panu Ministrowi widać ważniejsze są sugestie grupy celebrytów niż negatywne skutki, jakie znacznie przewyższająca zdrowy rozsądek liczebność tych zwierząt przynosi.

Wydaje się, iż okupowane przez myszy znad Gopła przez wiele wieków czołowe miejsce w destrukcji wówczas zalążków Popielowego polskiego państwa zostanie utracone na rzecz dzików i łosi w obecnych realiach i obecnym czasie.

Stanisław Trzonkowski

Sokółka, woj. podlaskie

fot. S. Trzonkowski







Poprzedni artykułZ posiedzenia członków Zrzeszenia Polska Aronia
Następny artykułŚwiatowe trendy i technologie w uprawie truskawek (cz II)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj