Choć dopiero początek lipca, to stan wybarwienia owoców aronii skłania plantatorów do rozważań dotyczących nadchodzących zbiorów. Wygląda na to, że choć zazwyczaj sezon startuje w połowie sierpnia, to w bieżącym sezonie kombajny wyjadą na plantacje już na początku nadchodzącego miesiąca, a w skrajnych przypadkach – może nawet jeszcze w lipcu! Przynajmniej tam, gdzie owoce faktycznie są na krzewach.
Trudny start sezonu
Początek sezonu był zaskoczeniem dla wielu osób z uwagi na wczesność. Rośliny podjęły wegetację wcześniej niż zwykle co zwiastowało niespokojną wiosnę. Zaskoczeniem był także atak omacnicy jarzębianki. Pojawiła się ona wcześnie i intensywnie. To akurat problem, który na plantacjach prowadzonych metoda konwencjonalną uchodzi za łatwy do rozwiązania. Pewne straty szkodnik wyrządził jedynie tam, gdzie zabieg ochronny został wykonany zbyt późno lub zrezygnowano z jego przeprowadzenia.
Potem jednak w części kraju w czasie kwitnienia nastały przymrozki a nawet regularne mrozy. Główne strefy produkcji aronii, tj. Lubelszczyzna, południowe i centralne Mazowsze i wschodnie powiaty województwa łódzkiego nie ucierpiały w ich skutek mocno, ale na północ od Warszawy sytuacja jest odmienna. W okolicach Piły czy na Podlasiu są plantacje, gdzie owoce nie będą zbierane wcale z uwagi na bardzo niewielki spodziewany plon.
Aktualnie problemem w niektórych gospodarstwach jest susza. W powiecie rawskim w gospodarstwie, gdzie wykonano zdjęcia ilustrujące niniejszy wpis od końca kwietnia do 3 lipca spadło 49 mm deszczu. To zdecydowanie zbyt mało, by mieć nadzieję, na okazały plon, zwłaszcza, jeżeli nasadzenia zrealizowano na lekkich i przepuszczalnych glebach.
Aronia nabiera koloru i masy
Mimo przeciwności losu owoce w centrum kraju intensywnie już wybarwiają się. Przechodzą także przelotne mżawki, które ratują nieco sytuację związaną z deficytem wody. Na Grójecczyźnie i na zachodzie Lubelszczyzny w tym względzie sytuacja jest znacznie lepsza. Owoce budują więc rozmiar i masę, powoli wyginając pędy krzewów w kierunku ziemi. Wiele wskazuje na to, że osiągną gotowość do zbioru w przeciągu 4 tygodni. Nie wiadomo jednak, czy zakłady przetwórcze będą w tym czasie gotowe na przyjęcie tego plonu. Przyspieszony jest jednak cały sezon, więc sekwencja skupu poszczególnych gatunków owoców przemysłowych pozostaje niezmieniona, a jedynie przyspieszona względem lat minionych. Możliwe więc, że aroniowy sezon zakończy się jeszcze przed końcem sierpnia i zostanie zapamiętany jako wyjątkowo wczesny.
Spodziewane zbiory i ceny
Kwatery w centralnych regionach Polski a także na Lubelszczyźnie wyglądają na relatywnie produktywne. Zbiory tutaj powinny być na standardowych poziomach pomimo wystąpienia szeregu okoliczności mogących redukować plonowanie. Na północy i północnym wschodzie jest z kolei źle. Wydaje się, że realnym scenariuszem jest powielenie w sezonie 2024 standardowego rezultatu, czyli zbiór aronii na poziomie 40 tys. t w skali kraju.
Cena pozostaje kwestią debat. Część plantatorów upiera się, że skoro drogo wyceniana jest porzeczka czarna, to także aronia powinna „zapłacić”. Pogląd ten zdawał się mieć uzasadnienie jeszcze w pierwszej dekadzie XXI wieku, jednak doświadczenia ostatnich kilku sezonów nie potwierdzają prawdziwości tej tezy.
Z drugiej jednak strony już wiadomo, że za nami kolejny z rzędu sezon, kiedy czarnej porzeczki nie uda się skupić w wystarczającej ilości, a produkcja koncentratu z malin czy truskawek także w skutek niedostatku surowca będzie ograniczona. Nie za dużo jest także wiśni i mniej będzie jabłek. Przetwórcy muszą wykonywać swą pracę aby finansować funkcjonowanie zakładów, opłacać pracowników i kolejne raty kredytów i leasingów. Czy w sytuacji deficytu innych surowców powalczą cenami o aronię?