6 czerwca 2025 roku wieczorem przez miejscowość Nidek w Małopolsce przeszła gwałtowna komórka burzowa. Trwała zaledwie osiem minut, ale wyrządziła ogromne szkody. – To była tragedia – wspomina Zbigniew Zacny, plantator borówki. – Grad zniszczył wszystko, co miałem. Zdjął wszystkie owoce i odrosty, zarówno z tego roku, jak i z poprzedniego. Na odmianie Chandler nie został ani jeden listek.
Na plantacji widać było tylko gołe, poszarpane gałęzie. Zaledwie kilka dni wcześniej krzewy prezentowały się wzorowo – mocne, zdrowe, z przyrostami po 30 cm długości.
– Wysłałem wtedy filmik redakcji Jagodnika i wszyscy byli w szoku. Nie wierzyli, że to się wydarzyło w tak krótkim czasie.
Pierwsze godziny po gradobiciu: decyzje pod presją
Pan Zbigniew przyznaje, że pierwsze myśli były dramatyczne.
– Stałem na plantacji i zastanawiałem się, czy to w ogóle ma sens dalej ciągnąć. Ale po rozmowie z doradcami postanowiłem działać. Zadzwoniłem do Mariusza, a także do pana Dezyderiusza Mietlickiego z firmy CarboHort. Doradził, by jak najszybciej zastosować preparat CarboHumic w dawce 200 litrów na hektar. Tak zrobiłem – i to był punkt zwrotny.

CarboHumic to koncentrat kwasów humusowych i węgla organicznego, który wspiera rozwój systemu korzeniowego i poprawia regenerację roślin po stresie.
– Już po kilku tygodniach widać było pierwsze efekty. Rośliny zaczęły odbijać. Pojawiły się nowe pędy, a miejsca po uszkodzeniach zaczęły się zabliźniać. Szczerze – nie spodziewałem się, że tak szybko to się poprawi.

Intensywna ochrona i precyzyjna regeneracja
Po gradobiciu pan Zbigniew wdrożył też bardzo intensywną ochronę zapobiegawczą przeciwko chorobom grzybowym.
Najbardziej bałem się zgorzeli i szarej pleśni, bo przy takich ranach to idealne warunki do infekcji. Skonsultowałem się z dr. Pawłem Krawcem, który podpowiedział mi, jakie zabiegi wykonać. Ochrona była precyzyjna, zapobiegawcza – i to się opłaciło. Dzisiaj widać jeszcze rany na pędach, ale są już zabliźnione.
Ważnym elementem było też utrzymanie aktywnego systemu korzeniowego – bez przelania, ale z regularną biostymulacją. Wiedziałem, że tylko mocny korzeń może uratować te krzewy. Wszystko, co nad ziemią, było zniszczone, więc kluczowe było, by korzeń „ciągnął” i pobudzał nowe pędy.

Najmłodsze krzewy ucierpiały najbardziej
Największe straty wystąpiły w młodszej części plantacji, gdzie rośnie odmiana Valor i Duke.
To były krzewy dwuletnie, z których miały być pierwsze zbiory. Liczyłem na około kilogram owoców z krzewu. Niestety, grad zniszczył wszystko – od góry nie został ani jeden liść, ani jeden krótkopęd. Myślałem, że po tej burzy nie będzie czego ratować.
Dziś, po kilku miesiącach, sytuacja wygląda zupełnie inaczej.
– Valor ładnie się zregenerował. Widać nowe przyrosty, liście są zdrowe, a pędy dobrze zdrewniały przed zimą. To dla mnie duża satysfakcja, bo nie sądziłem, że jeszcze w tym sezonie plantacja dojdzie do takiej formy.
Przygotowania do zimy i plan na kolejny sezon
– Teraz już skupiam się na przygotowaniu do zimy – mówi pan Zbigniew. – W styczniu planuję rozpocząć delikatne cięcie korekcyjne, usuwanie uszkodzonych i krzyżujących się pędów. Na pewno nie będę ciął zbyt mocno – rośliny przeszły duży stres, więc potrzebują czasu, żeby w pełni się odbudować.

Jego rada dla innych plantatorów jest jednoznaczna:
– Nie ścinać borówki od razu po gradobiciu. Wielu doradzało mi, żeby ściąć krzewy na 30–40 centymetrów, ale ja się wstrzymałem i to była dobra decyzja. Lepiej pozwolić roślinie, by sama wypuściła nowe pędy, a dopiero zimą wykonać cięcie sanitarne.














