Kto niszczy dla własnego interesu kolejną gałąź polskiego rolnictwa – zielarstwo, a tym samym polskie firmy korzystające z ziół jako surowca? Ludzie przez wiele lat spożywali zioła, które nie szkodziły, ale leczyły. Teraz te same zioła z dnia na dzień próbuje się wykreować na trujące i szkodliwe. Kto ma w tym interes i dlaczego polscy urzędnicy wspierają takie działania? O te absurdy postanowiłem zapytać przedstawicieli firmy Krakowskie Zakłady Zielarskie „Herbapol” w Krakowie SA, którzy poinformowali mnie m.in. o nierównym traktowaniu przedsiębiorstw w ramach rynku Unii Europejskiej. Warto również pamiętać, że takie firmy, jak „Herbapol”, są również ważnym odbiorcą owoców jagodowych – malin, porzeczek czy aronii – które stanowią dla nich ważny surowiec do produkcji owocowych zarówno herbat, jak i soków.
Jak informuje Alina Lekstan, prezes krakowskiego „Herbapolu”, polskie i unijne instytucje z wielu powodów eliminują lub utrudniają sprzedaż niektórych ziół. Wśród nich znajdują się m.in. wrotycz, kozłek lekarski, dziurawiec, mówi się również nawet o szpinaku. Pojawiły się też zastrzeżenia i decyzje, które spowodowały wycofanie z rynku na mniej więcej 2 lata preparatów ze stewii, po czym zostały one znów dopuszczone do obrotu. Podobnie działo się kilka lat temu z produktami na bazie miłorzębu, ale na szczęście, zgodnie z wytycznymi UE, dało się je przywrócić do sprzedaży jako suplementy diety. Absurdem jest, że prawo Unii Europejskiej dopuszcza obecność na rynku ziół zakazywanych w Polsce. Tym bardziej jest to dziwne i niepokojące, że w momencie naszego wejścia do UE zostały ogłoszone oświadczenia zdrowotne przez nią zatwierdzone oraz oświadczenia zdrowotne tak zwane oczekujące na ocenę (pending), a produkty wprowadzane do obrotu przez spółkę Herbapol Kraków są oparte na zatwierdzonych ziołach.
Krakowski Herbapol musi również stawić czoła częstym i utrudniającym funkcjonowanie przedsiębiorstwa kontrolom Sanepidu oraz Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. W ich trakcie poinformowano na przykład, że firma powinna się liczyć z tym, iż m.in. preparaty na bazie kozłka lekarskiego i środki na bazie senesu mogą zostać wycofane z rynku. Równocześnie pending i oświadczenia zdrowotne UE dopuszczają używanie tych ziół. A. Lekstan uważa, że prawdopodobnie związane jest to z działaniami firm farmaceutycznych, które lobbują za tym, aby takie produkty były oferowane jako leki (podlegające kosztownym i często długotrwałym badaniom), a nie jako suplementy diety lub artykuły spożywcze. Prezes krakowskiego „Herbapolu” informuje również o pismach z Głównego Inspektoratu Sanitarnego, w których ignoruje się polski urzędowy spis leków – Farmakopeę Polską opracowywaną i wydawaną na podstawie Ustawy o Urzędzie Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych (Dz. U. z 2016 r., poz. 1718). A przedstawiciele GIS powołują się np. na dekret króla Belgii narzucający liczne ograniczenia. Kolejnym przykładem jest preparat z pestek moreli zwyczajnej, który firmie zakazano wprowadzać do obrotu.
Warto zadać pytanie, czy polskie i unijne instytucje uwzięły się na jedną z najlepszych polskich firm zielarskich, o ugruntowanej i cenionej przez konsumentów marce. GIS broni się w tym przypadku dobrem konsumentów, informuje też o obawach związanych z oferowanymi produktami oraz właściwym ich opisywaniem jako należących do kategorii suplementy diety czy produkty na bazie ziół, podkreśla konieczność zarówno precyzyjnego nazywania produktów, jak i wyeliminowania dwoistości zapisów na ich etykietach. A. Lekstan obawia się jednak, że może to znacznie utrudnić funkcjonowanie przedsiębiorstwa i znacznie podwyższyć koszty wytwarzania produktów, które w ten sposób firma będzie musiała oferować jako leki, a nie suplementy diety lub artykuły spożywcze.
Dr farm. Radosław Ekiert z krakowskiego „Herbapolu” wyjaśnia, że produkty wdrażane do sprzedaży są szczegółowo przebadane, dokładnie wiadomo, ile i jakich substancji zawierają i nie spełniają charakterystyki produktów oferowanych na rynku jako leki. Mimo wszystko, GIS wymaga prowadzenia bardzo kosztownych i w wielu przypadkach czasochłonnych, szczegółowych badań, które obowiązują w przypadku leków. W opinii przedstawicieli firmy, takie wymagania bardzo często są wynikiem nadgorliwości urzędników. A to wpływa na koszty funkcjonowania zakładu, a także na dostępność oferowanych preparatów na bazie ziół oraz na ceny tych produktów. Na to wszystko nakłada się duża niestabilność opinii krajowych instytucji kontrolnych – ponawiane są kontrole tych samych produktów – nie poparta rzeczowymi decyzjami zgodnymi z obowiązującym prawem.
Wymagania stawiane krakowskiej firmie „Herbapol” dotyczące skupu ziół są bardzo wygórowane, co oczywiście pozytywnie wpływa na jakość i bezpieczeństwie oferowanych produktów. Równocześnie na rynku działa wiele prywatnych przedsiębiorstw, które skupują w Polsce zioła bez konieczności prowadzenia tak skomplikowanych i kosztownych badań, a następnie dostarczają ten towar np. na rynki krajów Europy Zachodniej.
Krakowski „Herbapol” kupuje dużo owoców borówki leśnej, głogu, dzikiej róży, ale również owoców jagodowych z plantacji towarowych – maliny, czarnej porzeczki, aronii oraz rokitnika. R. Ekiert informuje, że firma nawiązała m.in. współpracę z Krajowym Zrzeszeniem Plantatorów Aronii „Aronia Polska”, które dostrzegło w niej interesującego odbiorcę owoców produkowanych przez członków tego stowarzyszenia. Aronia oferowana jest przez krakowski „Herbapol” w wielu produktach, np. w herbatkach, w syropach, popytem cieszy się też suszona i mielona umieszczona w kapsułkach, które trafiają również na eksport. Takimi produktami interesują się szczególnie konsumenci z Azji, którzy cenią aronię jako owoc obniżający ciśnienie tętnicze krwi. A. Lekstan uważa, że możliwości sprzedaży produktów z aronii oraz innych owoców jagodowych są bardzo duże, ale konieczna jest w tym przypadku promocja ich właściwości zdrowotnych. Podobnie jest, na przykład, z egzotycznymi jagodami, takimi jak acai czy goji, z których przetwory – dzięki intensywnej kampanii marketingowej – dobrze się sprzedają na całym świecie. Tak samo może być z produktami na bazie pochodzących z Polski owoców aronii, czarnej porzeczki czy maliny, które mieszczą się w kategorii „superfruits”. Owoce te są również świetnym dodatkiem do herbat ziołowych, którym nadają odpowiedni kolor oraz smak.
Dr R. Ekiert podkreśla, że firma od lat ma stałą bazę dostawców ziół oraz owoców jagodowych, którzy produkują surowiec według ściśle określonych norm. Równocześnie Krakowskie Zakłady Zielarskie „Herbapol” w Krakowie SA są zainteresowane kooperacją z nowymi dostawcami, którzy po przejściu odpowiedniego audytu mogą nawiązać z nimi współpracę. W jego przekonaniu, produkcja ziół może być interesującym wyborem dla osób produkujących owoce jagodowe lub warzywa.