Z rynków międzynarodowych napływają sprzeczne informacje dotyczące prognoz rozwoju segmentu przemysłowej uprawy malin w kolejnym sezonie, a ścisłej mówiąc, przewidywanych cen. W Serbii panuje umiarkowany optymizm, na Ukrainie pesymizm. W Polsce w 2023 r odnotowano spadek produkcji malin i niewiele wskazuje na to, by w sezonie 2024 sytuacja miała się poprawić.
Serbowie liczą na wyższe stawki
Pomimo gwałtownego spadku przychodów z eksportu, sięgających w ciągu ostatnich dwóch lat 42%, przedstawiciele branży z optymizmem patrzą na nadchodzący sezon. Uważają, że istnieją podstawy, aby spodziewać się wzrostu cen malin. Cena mrożonych owoców sięga już 2,2 USD/kg (8,93 zł/kg wedle średniego kursu NBP na 14.02.), co oznacza znaczny wzrost od początku 2024 roku. Tendencja cieszy, ale maliny były po prostu tanie. Kwestią otwartą jest także to, czy będzie się ona utrzymywać. Zatrzymanie na granicy polsko-ukraińskiej transportu mrożonych malin, z uwagi na ich „jakość” może świadczyć o tym, że zapasy w mroźniach mogą być znacznie szczuplejsze niż się wydaje. Zredukowana podaż powinna faktycznie przełożyć się na dalszy wzrost stawek. Miejmy nadzieję, że zatrzymane na granicy 20 t mrożonej maliny z plastikiem i innymi wadami okaże się przesłanką do uszczelnienia kontroli i efektywnego wdrażania zakazów dotyczących wprowadzania takiego „produktu” na rynek UE, a w szczególności nasz krajowy.
Ukraińcy mówią o nadprodukcji, ale w Polsce jej nie widać
Wedle raportu GUS pt. „Wynikowy szacunek głównych ziemiopłodów rolnych i ogrodniczych w 2023” roku produkcja malin w Polsce była o 8% niższa niż dwa lata temu. Zdaniem twórców raportu rubinowych jagód na terenie naszego kraju wyprodukowaliśmy w zeszłym sezonie 96 tys. t. Szacunek ten jest powszechnie poddawany w wątpliwość przez wielu specjalistów z branży jako zbyt wysoki. Można zakładać, że wzrosła produkcja owoców deserowych klasy premium – świadczą o tym kolejne bloki wznoszonych tuneli w których produkuje się taki towar. Ale wciąż jednak maliny uprawia się w Polsce głównie z myślą o zaopatrzeniu zakładów przetwórczych. Jeszcze do niedawna na ten cel przeznaczano ok 80% krajowej produkcji. Maliny dla przemysłu powinno być więc mniej.
Odmienne zdanie ma Taras Bashtannik, sternik ukraińskiego stowarzyszenia branżowego UPOA. Uważa on, że wysoka produkcja, a być może nawet nadprodukcja, będzie czynnikiem wciąż obecnym na ukraińskim rynku. Dlatego też surowiec z tego kraju pozostanie tani i powszechnie dostępny w innych europejskich krajach.
Jak to wpłynie na polski rynek?
Jak zawsze, konia z rzędem temu, kto przewidzi to w jaki sposób zachowa się rynek owoców przemysłowych w kolejnym sezonie. To co dzieje się na wschodzie kraju wygląda na realizację zaplanowanego z góry scenariusza. Polska produkcja malin na Lubelszyźnie, gdzie zlokalizowane są zakłady przetwórcze, jest sukcesywnie wygaszana. W jej miejsce funkcje dostawcy surowca przejmują tańsi producenci ukraińscy. Z uwagi na toczącą się w tym kraju wojnę kwestią otwartą pozostaje działanie tamtejszych urzędów kontrolujących bezpieczeństwo produkcji tych owoców, np. w kontekście stosowania ś.o.r.
Niemieckie zakłady zlokalizowane przy granicy z Ukrainą sprowadzają do Polski znaczne ilości towaru, który pomimo że Ukraina nie jest jeszcze w UE, zwolniony jest z ceł. Przemysł zarabia, niekoniecznie polski. Polscy rolnicy tracą.