„Wyborcza” po raz kolejny publikuje informacje na temat działań urzędników Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, które doprowadziły spółkę Fruvitaland z Piotrawina koło Opola Lubelskiego do upadku. Równocześnie przedstawiciele największych grup producenckich w kraju domagają się rozliczenia biegłego Zdzisława Tkaczuka.
13 października opisaliśmy w „Wyborczej”, jak urzędnicy centrali ARiMR doprowadzili do upadku największą grupę producencką z Lubelszczyzny – spółkę Fruvitaland z Piotrawina koło Opola Lubelskiego.
Pod koniec 2015 r. należało do niej ponad 130 sadowników z Lubelszczyzny. Spółka sprzedawała wtedy 20 tys. ton owoców rocznie, otworzyła wielką przetwórnię i centrum logistyczne, miała 25 mln zł rocznych obrotów i zatrudniała ponad sto osób. Produkty Fruvitalandu można było kupić m.in. w marketach sieci Carrefour, Auchan, Eurocash czy Leclerc.
Dzięki takiej skali grupa producencka z własnym zapleczem gwarantowała sadownikom stabilne, satysfakcjonujące ceny. W odróżnieniu np. od przetwórni znajdujących się w rękach wielkich holdingów. Bo one same ustalają ceny na owoce. Z reguły niesatysfakcjonujące sadowników.
Centrum logistyczne z przetwórnią Fruvitalandu kosztowało 73 mln zł. Połowa tej kwoty to były środki Unii Europejskiej. Druga połowa to oszczędności i kredyt w banku. Środki UE, zgodnie z procedurą, przekazywała grupie ARiMR.
Po dojściu do władzy PiS, kiedy prezesem ARiMR był Daniel Obajtek (stamtąd w marcu 2017 r. odszedł do grupy Energa, a w lutym 2018 r. do PKN Orlen), agencja zablokowała grupie Fruvitaland wypłatę ostatniej, ósmej transzy unijnego wsparcia, w sumie 4,5 mln zł. Co ciekawe, urzędnicy przez dłuższy czas nie potrafili wskazać konkretnych powodów opóźnienia.
Brak wypłaty ostatniej transzy zbiegł się z wejściem agentów Centralnego Biura Śledczego do urzędów marszałkowskich rządzonych przez PSL, którzy zaczęli tropić rzekome miliardowe nieprawidłowości przy powoływaniu i finansowaniu grup producenckich. Urzędy marszałkowskie współpracowały z ARiMR. CBŚ jednak nic tam konkretnego nie wykrył.
Fruvitaland prześwietlali kolejni biegli i niczego poważnego nie znajdowali. Aż zajął się nią Zdzisław Tkaczuk, kolega ówczesnego wiceprezesa ARiMR odpowiadającego za grupy producenckie – Arkadiusza Szymoniuka. Obaj są sąsiadami, mieszkają w Wisznicach, małej wsi na Lubelszczyźnie. Znają się od dziecka.
Dopiero przed miesiącem prezesi Fruvitalandu weszli w posiadanie prywatnego maila z końca grudnia 2017 r., gdzie Tkaczuk żali się Szymoniukowi, że przedstawiony przez grupę kosztorys inwestycji nie odbiega od normy, i pyta, co ma robić?
– Ten mail wpadł nam w ręce pod koniec września tego roku przy okazji sprawy innej grupy producenckiej kontra ARiMR. I dał dowód na to, że byliśmy szykowani do przejęcia. Używając wulgarnych słów, panowie zastanawiali się, jak kupić wydymanego. Za złotówkę – mówi wprost Rafał Szmit, prezes grupy producenckiej Fruvitaland.
(…)
Prezesi Fruvitalandu jeszcze przez rok walczyli o firmę, zastawiając w banku swoje domy i gospodarstwa, ale w 2020 r. polegli. Grupa straciła płynność finansową, ogłosiła upadłość i wszedł do niej syndyk.
Producenci piszą do premiera Morawieckiego. Odpowiedzi brak
Jak ustaliliśmy na podstawie opinii Tkaczuka, ARiMR w przeszłości wstrzymywała wypłatę środków unijnych bądź je zmniejszała także innym grupom producenckim.
„Od kilku lat Zdzisław Tkaczuk na zlecenie mazowieckiego oddziału ARiMR ocenia kosztorysy inwestycji budowlanych dotyczące inwestycji realizowanych przez Organizacje Producentów w ramach Programów Operacyjnych. Jego oceny były i są podważane na etapie postępowania w sprawie i postępowań odwoławczych. Organizacje wielokrotnie porażone ilością błędów merytorycznych oraz brakiem kompetencji biegłego formułowały odpowiednie zarzuty” – piszą do prezes ARiMR Haliny Szymańskiej prezesi grup producenckich.
Pod petycją do prezes ARiMR podpisało się sześciu prezesów grup producenckich, spółki: Rajpol, Top-Fruit, Europejskie Centrum Owocowe, Grupa Producentów Idealsad, Wil-Sad i spółdzielnia GL Group.
Pismo przedstawicieli grup producenckich, oprócz pani prezes ARiMR, trafiło także na biurko premiera, ministra sprawiedliwości, ministra rolnictwa i szefa NIK. Jest datowane na 19 października (po tekście „Wyborczej”, już po oficjalnym ogłoszeniu wyników wyborów parlamentarnych).
Producenci żadnej odpowiedzi dotąd nie otrzymali.
Z pełną treścią tego materiału zapoznacie się na stronie: wyborcza.pl