Czy azjatyckie rynki są tak chłonne, jak zwykło się uważać? Czy eksport owoców jagodowych do krajów Lewantu i Dalekiego Wschodu jest możliwy i może być dochodowy? Wiele wskazuje na to, że tak. Informowano o tym podczas konferencji pt. „Azja i Bliski Wschód”, towarzyszącej tegorocznej edycji targów Macfrut, które odbywały się we włoskim Rimini. Zupełnie inna specyfika rynków państw leżących na tym największym kontynencie sprawia jednak, że warto przeanalizować te różnice, by skutecznie podjąć ekspansję w optymalnym kierunku.
Czy tylko Chiny?
W rozważaniach o możliwościach eksportu owoców miękkich na azjatyckie rynki pierwsze myśli kierujmy zazwyczaj w stronę rynku chińskiego. Wiele przemawia za nawiązaniem relacji handlowych z Państwem Środka. Przede wszystkim to wielki, o coraz większej wartości rynek. Co więcej, polskiej ekspansji handlowej sprzyja nastawienie chińskich konsumentów. Skandale związane z niską jakością lokalnie wytwarzanej żywności, które w ostatnich latach notorycznie wstrząsały opinią publiczną sprawiają, że Chińczycy o wiele chętniej sięgają po żywność pochodzącą z importu niż po krajowe produkty. Wreszcie, o ile prowincje wschodnie są już silnie penetrowane i nasycone produktami żywnościowymi z Europy Zachodniej czy Ameryki Północnej, o tyle zachodnia część tego rozległego państwa wciąż stanowić może interesujący region do zbytu owoców świeżych i mrożonek. Obecnie jest to zdecydowanie gorzej rozwinięta, mniej zamożna część Chin. Warto tam jednak zaistnieć już teraz. Mając na uwadze wysokie tempo wzrostu gospodarczego tychże prowincji oraz planowane budowy o wiele doskonalszych niż dzisiejsze rozwiązań logistycznych w ramach Nowego Jedwabnego Szlaku (w których Polska ma odgrywać znaczącą rolę), można się spodziewać, że znaczenie tych rynków w nieodległej przyszłości wyraźnie wzrośnie.
Sprowadzanie dyskusji o eksporcie żywności do Azji wyłącznie do Chin stanowi jednak nieodpowiedzialne spłycanie tematu. Kontynent ten jest rozległy i ludny. Są tam też inne państwa, na które bezwzględnie należy zwrócić uwagę. Chodzi tu przede wszystkim o Indie – rynek już dziś potężny, choć wciąż jeszcze biedny i nieco pomijany. Są także na Bliskim Wschodzie kraje czy miasta o mniejszej populacji, jednak bajecznie bogate. Sam Dubaj tylko postrzegać można jako kuszący rynek przede wszystkim dla produktów z segmentu premium. Azja jest więc jak ogromne pudełko czekoladek – każdy znajdzie tam coś dla siebie. Tylko jak się do tej bombonierki dobrać?
Indie – olbrzym za plecami chińskiego kolosa
Hitin Suri, dyrektor zarządzający Suri Agro Fresh przybliżył podczas konferencji specyfikę azjatyckiego rynku. Niemal zawsze, gdy rozmowa schodzi na temat państw o wielkich populacjach, wszyscy wskazują Chiny jako najbardziej zaludniony kraj. Zapomina się jednocześnie o Indiach, których populacja jest w rzeczywistości tylko nieznacznie niższa i liczy ok. 1,3 mld mieszkańców. To także bardzo rozwojowy kraj. Już obecnie Indie są 5. producentem samochodów na świecie i 4. krajem z największą liczbą start-up’ów. Jesteśmy także już teraz 3. największym rynkiem konsumentów. Dziwi mnie osobiście, że o Indiach w kontekście wielkiego, globalnego handlu mówi się tak niewiele. Przecież to właśnie na subkontynencie indyjskim zlokalizowana jest przyszłość światowego handlu żywnością – przekonywał Hitin Suri. Wyjaśniając źródła dynamicznego wzrostu konsumpcji owoców w Indiach zwrócił uwagę na takie czynniki, jak rosnąca świadomość dotycząca zdrowego odżywiania się czy chęć próbowania owoców czy warzyw nowych gatunków i odmian. Zaznaczył przy tym jednak dobitnie, że tempo wzrostu krajowej produkcji nie może sprostać dynamice zwiększania się spożycia owoców, zwłaszcza świeżych. Dlatego hinduscy kupcy intensywnie poszukują kontrahentów w przypadku wszystkich gatunków owoców, które mogą okazać się pożądane przez mieszkańców Republiki Indii.