W końcu grudnia polskie środowisko ornitologiczne zelektryzowała wiadomość o pojawieniu się w Polsce sowy jarzębatej. Gatunek ten zamieszkuje północną Euroazję, a jego przedstawiciele nad Wisłę prawie się nie zapuszczają. Pojedynczego osobnika spostrzeżono na Podlasiu w gminie Krynki. Sowa szczególnie upodobała sobie plantację rokitnika prowadzoną przez Stanisława Trzonkowskiego. Jak informuje ogrodnik, to nie jedyne dzikie i rzadkie zwierzę, które odwiedza jego jagodniki.
Nieszkodliwi goście
Już dawno nie widziałem tylu tak pozytywnie „zakręconych” pasjonatów. Codziennie mam na plantacji kilku ornitologów, którzy starają się śledzić każdy ruch tego ptaka. Gdy podrywa się do lotu, towarzyszą mu, jeżdżą za nim, robią zdjęcia. Czuć, że to bardzo ważne dla nich, skoro świąteczny okres zdecydowali się spędzić w taki właśnie sposób – mówi S. Trzonkowski. Dodaje, że jakiś czas temu w trakcie przejazdu między plantacjami widział także rysia. Ich liczebność w Polsce szacuje się na ok. 200, więc to również jedno z tych niezapomnianych spotkań, które może się nie powtórzyć. Obecność takich zwierząt w żaden sposób nie zagraża produktywności roślin. Zetknięcie się z nimi to bardzo ciekawe urozmaicenie codziennej pracy, zwłaszcza dla osób które cenią sobie kontakt z naturą.
Nie zawsze jest równie bezproblemowo
Czasem dzikie zwierzęta przyczyniają się jednak do wyrządzania poważnych strat. Problem mam z żubrami. Przychodzą na plantacje, a że to wielkie zwierzęta, to rzędy aronii nie stanowią dla nich żadnego ograniczenia w przemieszczaniu się. Tratują krzewy, czasem je wyrywają. W latach 80-tych było w naszych okolicach może ok. 30 osobników. Dziś szacuje się, że jest ich ok. 250, może 260. Są objęte całkowitą ochroną, dalej się rozmnażają. Pytanie jak duża będzie ich populacja za kolejne 10 czy 20 lat? – zastanawia się plantator. Także Włodzimierz Bereziński w jednym z gospodarstw, gdzie uprawia aronię, notuje szkody wyrządzane przez te zwierzęta. Obserwując uszkodzenia na krzewach mam wrażenie, że żubry szczególnie lubią wierzchołki pędów z młodymi liśćmi i nawet niedojrzałymi jeszcze owocami. W niektórych częściach zachodniopomorskich kwater faktycznie odpowiadają za pewne utraty plonu – mówi ogrodnik. Trosk przysparzają także łosie. Dochodzenie odszkodowań za wyrządzane przez oba gatunki szkody jest możliwe, choć nieco problematyczne i czasochłonne. Wydaje się też, że nie widać spójnej koncepcji instytucji państwowych na pogodzenie interesów odradzającej się przyrody z tymi, jakie mają osoby zajmujące się produkcją żywności.