Uzupełnienie zapasów zimowych w pasiekach

Małe porcje powinny szybko zniknąć z powałek



Wyjątkowo niesprzyjający przebieg pogody we wrześniu i w pierwszych dniach października sprawił, że w wielu pasiekach w Polsce konieczne jest pilne uzupełnienie zapasów zimowych. Temperatury ostatnio były na tyle wysokie, że matki pszczele wciąż jeszcze składały jaja. O tej porze roku nie jest już potrzebne. Co gorsza, niesie dla zimującej rodziny pewne ryzyko.

W gniazdach brakuje pokarmu na zimę

Pszczelarze, którzy postanowili wykorzystać sprzyjającą, ciepłą ostatnio pogodę do dokonania kontroli stanu zapasów zimowych stwierdzają w większości ich niedobory. Wglądu do gniazd w pasiece Pogodny Piątek dokonano w minioną niedzielę, 15 października. Jasnym stało się, że zapasy w wielu ulach są niewystarczające do tego, by rodziny mogły przetrwać do wiosny i odchować pierwsze wiosenne pokolenie. Za taki stan rzeczy odpowiada pogoda. Wrzesień i początek października uniemożliwiał loty po wziątek. Było wietrznie, dużo padało. Ilość godzin lotnych była więc bardzo niewielka. Pokarm podawany na zimowy zapas w pewnej części został spożytkowany na bieżące potrzeby rozwojowe rodzin pszczelich. Pamiętajmy, że w poprawnie ułożonym gnieździe pokarm powinien zajmować o tej porze roku przestrzeń o wysokości co najmniej 15 cm na ramce w górnym korpusie od jej górnej listewki. Zdarzały się jednak przypadki, gdzie było to zaledwie 3-4 cm. W centralnej części ramek znajdowały się puste komórki po wygryzionym czerwiu. Taka sytuacja stwarza w warunkach skrajnie niskich temperatur prawdopodobieństwo śmierci głodowej pszczelej rodziny nawet jeśli w innych częściach gniazda jest pokarm. Pszczoły ogrzewające w siarczyste mrozy kłąb są jednak niemal zupełnie niemobilne, więc i niezdolne do przebycia nawet kilku centymetrów w celu pobrania paszy z dalszych komórek i plastrów.

Uzupełnianie zapasów zimowych w pasiekach

Opisywany problem dotyczy wielu pasiek, a o jego skali niech świadczy fakt, że w sklepach pszczelarskich między Łodzią a Warszawą nie można nabyć gotowej paszy, tzw. inwertu. Karmienie pszczół roztworem cukru o tej porze roku jest niedopuszczalne. Odbije się bowiem ujemnie na kondycji karmicielek odpowiedzialnych za żywienie mleczkiem larw wiosną. Poza tym istnieje ryzyko, że przy zmianie pogody pszczoły nie zdążyłyby wydzielić wystarczająco dużo inwertazy do rozłożenia sacharozy w cukry przyswajalne przez owady. W efekcie czekałaby je niespokojna zimowla z bardzo wysokim prawdopodobieństwem wystąpienia biegunek. W pasiece Pogodny Piątek zdecydowano się więc na zamówienie paszy bezpośrednio u jednego z jej producentów, firmy Orion. Zamówienie na Apifood złożone w poniedziałek zostało zrealizowane w okresie krótszym niż 1 doba, więc już we wtorkowy poranek (17.10.) owady otrzymały porcję inwertu wynoszącą 5 kg/ul. To przekłada się na pokarm o suchej masie 4 kg/ul i jest wystarczającą dawką by zalać puste komórki i zapewnić dostatek pożywienia w centralnej części gniazda. Czas nie jest obecnie sprzymierzeńcem pszczelarzy. Podając inwert pszczołom za pomocą wiaderek, co było rekomendowane w poprzednich artykułach, warto jest nawiercić dodatkowe otwory, aby jak największa liczba pszczół mogła jednocześnie pobierać pokarm. Idealnie będzie, jeśli zniknie on w ciągu 2-3 dób, a ciepła pogoda utrzyma się jeszcze przez ok. tydzień. W takim wypadku owady będą mieć czas na przeniesienie paszy, nadanie jej odpowiedniej wilgotności i zasklepienie komórek. Ten tydzień to także być może ostatnia szansa na podanie pszczołom probiotyków.

Ksawery rozrabia, Ofelia pomaga

Pszczelarze przyzwyczaili się już, że w okresie jesienno-wiosennym w nasz kraj uderzają orkany. W tym roku mięliśmy do czynienia już z dwoma. Pierwszy z nich, Ksawery, dla niektórych pasiek okazał się katastrofalny. Wywrócone ule, wysypane w trawę rodziny, wszystko zalane deszczem i błotem – to obrazki z wielu miejsc w Polsce. Tam, gdzie interwencje podjęte były na czas, o ile nie stracono matki pszczelej i dużej liczby owadów, rodziny mają szanse na przetrwanie zimowli. Orkan Ofelia, choć siał zniszczenie w Irlandii, dla polskich pasiek okazał się zbawienny. Przyniósł nad Polskę masy ciepłego powietrza, które umożliwiły lotnej pszczole gromadzenie niesamowitych jak na tę porę roku ilości pyłku, a młodym owadom ulowym obloty, tzw. przegrę, oraz czas na przygotowanie się do zimowli. Przyjmuje się, że z jaj złożonych w końcu sierpnia i we wrześniu jedynie 25-40% pszczół zdoła przetrwać zimowlę. Dzięki ciepłej aurze panującej obecnie wskaźnik ten w tym roku powinien być znacznie wyższy.

Stąpać twardo po ziemi

Zalecam to pszczelarzom w przenośni, ale i dosłownie. Stąpać twardo ale i uważnie. Zachodząc na pasieczysko może się bowiem okazać, że pszczelarz nie jest jednym audytorem stanu przygotowania rodzin pszczelich do zimowli.

Niespodziewany gość na pasieczysku








Poprzedni artykułRecepta na nowoczesną uprawę malin
Następny artykułKonferencja Kamczacka #1 na świecie