Owoce bez pozostałości – wyzwania na najbliższe lata





Ważnym i zarazem bardzo chyba potrzebnym punktem tegorocznej już 60 Ogólnopolskiej Konferencji Ochrony Roślin zorganizowanej przez Instytut Ogrodnictwa w Skierniewicach (6-7 marzec), była debata na której zadano kluczowe dla branży pytanie – Czy można produkować owoce bez pozostałości? W odpowiedzi padały stwierdzenie, że nie tylko można ale trzeba, i że to jest właśnie wyzwanie dla producentów owoców na najbliższe lata.

Pozostałości – ogromne zagrożenie

Konsekwencji zaniedbań związanych z ochroną upraw mogą być znamienne w skutkach i grozić utratą dobrej reputacji polskich owoców, a tym zahamowaniem ich sprzedaży. Mówiono o tym podczas debaty poprowadzonej przez Macieja Dolatę z INSPIRE smarter branding. Witold Boguta prezes Krajowego Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw przypomniał w jej trakcie, że odpowiedzialność za owoce i ich bezpieczeństwo dla konsumentów spoczywa na dysponencie. Jeśli więc staje się nim sieć handlowa to ona odpowiada za owce sprzedawane konsumentom. Nie należy więc dziwić się rosnącym wymaganiom sieci handlowych, na których spoczywa odpowiedzialność za produkty znajdujące się na sklepowych półkach. Aleksandra Mrowiec z Polskiego Stowarzyszenia Ochrony Roślin wskazywała by jednak nie straszyć konsumentów pozostałościami, ale o tym jak rozwiązać czy wręcz wyeliminować ten problem dyskutować na forum producentów. Jest to obecnie duże wyzwania, można by nawet powiedzieć, że zadecyduje to o przyszłości polskiego sadownictwa. Dlaczego? Tu ekspertka z PSOR przetoczyły wyniki niedawno prowadzanych badać wśród konsumentów, gdzie zadawane było im pytanie dotyczące ich reakcji na informację, że w polskich jabłkach wykryte zostały przekroczenia pozostałości środków ochrony roślin. W odpowiedzi 95% respondentów odpowiedziała, że zaprzestałoby ich zakupu.

Uczestnicy debaty poprowadzonej przez Macieja Dolatę z Inspire smarter branding

Jak je ograniczać?

Także Piotr Korczak sadownik z regionu Grójca, podkreślał że utrzymanie jakości, poprzez unikanie pozostałości w finalnych produktach to jedno ze współczesnych wyzwań w sadownictwie. To nie jest duży problem i łatwy do pokonania, najważniejsze jest tu młode pokolenie, wykształcone i potrafiące zdobywać potrzebne do produkcji informacje. Nie można mówić że sieci handlowe są czymś złym. To właśnie one dużo nas nauczały dbania o jakość, standaryzacji, terminowości dostaw. Teraz wymagają obniżonych poziomów pozostałości. Gdybyśmy w latach 90-tych nie mieli IPO, nie byłoby współpracy z sieciami, które w tamtym okresie weszły masowo na polski rynek. W innych krajach da się produkować owoce bez pozostałości, można to robić także u nas. Wierzmy w siłę i moc naszej branży – apelował Piotr Korczak. Jak to robić? Trzeba przede wszystkim eliminować złe praktyki związane z importem nielegalnych (lub niezarejestrowanych w Polsce) środków ochrony, często zresztą okazujących się „podróbkami”. Było już wiele przykrych przykładów konsekwencji ich używania. Gdyby nie było popytu nie byłoby też podaży nielegalnych środków ochrony – podkreślała Aleksandra Mrowiec. Pozostaje pytanie jak zatem bronić się przed pozostałościami? Przede wszystkim poprzez rozsądne stosowanie środków ochrony rośliny, zgodnie z aktualnymi zaleceniami, nabywanie ich u sprawdzonych dostawców i przestrzeganie etykiet (dawki, okres stosowania, karencja).

Produkcja owoców bez pozostałości to na pewno wyzwanie dla współczesnego sadownictwa, ale mogące zagwarantować dochody i tę wielką premię dla producentów, premię za jakość, solidność i wiarygodność – powiedział prowadzący debatę Maciej Dolata. Zwracał uwagę na to, że warto zrobić wszystko by pozytywny wizerunek polskich owoców utrzymać. Rosnąca konkurencja i siła mediów społecznościowych, sprawiają, że wystarczy pojedynczy incydent czy nieuczciwy producent, żeby podważyć dobrą opinię owocu i całego środowiska.

Trzeba patrzeć w przyszłość

Warto zmniejszać pokusę chodzenia na skróty, wypracować w grupach mechanizmy samoregulacji, promować dobre praktyki, o których była mowa podczas debaty. Warto też standardy jakości czynić istotą integracji – mówił w podsumowaniu Maciej Dolata. Marketingowy potencjał integracji wokół wartości i standardów jakościowych jest duży. Od tych decyzji zależą też naprawdę duże pieniądze, w tym te które są premią za jakość polskiej żywności i za pozycję lidera, wiarygodność, która ciągle pozwala polskim sadownikom kreować rynek.

Konsekwencje utraty wypracowanej przez pokolenia wiarygodności powinny motywować liderów do bezprecedensowej aktywności. Embargo i obrastające legendą zawirowania z nim związane mogą być niebawem wspominane jak wiosenna bryza. One wzbudzały powszechną sympatie wśród komentatorów i konsumentów. Ryzyko, które dziś wisi nad polskim sadem jest poważniejsze. Żeby zostawić nam jeszcze stopniowanie, to co nadciąga określiłbym jako… orkan. Branża ma mało czasu by zrozumieć, że ilość kontroli wymuszanych przez sieci i presja konsumentów będzie wzrastać, a technologia sprawia, że nie przejdzie nawet mikro procent czegoś co nie powinno się znaleźć, czegoś co weźmiemy w zaufaniu albo sami źle zrobimy. Koszt nieprzestrzegania reguł są dwojakie. Pierwsze to koszty utylizacji całej partii towaru lub gotowego produktu, np. soku jabłkowego. Koszty realne twarde, z wyznaczonym terminem płatności. Koszty, o których bezwzględnie trzeba mówić i w ten sposób edukować sadowników. Druga grupa to koszty utraty wiarygodności. Trudniejsze do wyliczenia, często horrendalne. To koszty, których można nie widzieć. Można się przez lata umawiać, że ich nie widzimy. Koszty z dłuższym terminem płatności. Ale to ciągle koszty, coś do zapłacenia – powiedział Maciej Dolata na zakończenie debaty.

Pytanie, które dziś wydaje się najciekawsze i zarazem najtrudniejsze. Skąd w narodzie ta krótkowzroczność? Prymat opłacalności w tak krótkiej perspektywie? Wiarygodności branż, firm, produktów i usług często nazywa się marką. Mieć markę to znaczy mieć dobrą opinie. Markę ma każdy, bo jest też marka osobista. Marka to nic innego jak szacunek, wiarygodność, to jak inni postrzegają moje podejście, to jak produkuje, jak obsługuje klientów, jaki mam stosunek do partnerów handlowych, członków grupy i współpracowników – powiedział Maciej Dolata pytany przez Jagodnik, dodając  – Nie dbając o markę nie możemy zasłaniać się niewiedzą, kłopotami z tożsamością czy brakiem historycznej ciągłości. Jedyne co „rozgrzesza” to brak poczucia godności i własnej wartości. Potrzebna jest mobilizacja i kreowanie postaw, z których branża może być dumna. Jest z czego czerpać. Świadomość rośnie, z każdą taką debatą. To czego może zabraknąć to czas.







Poprzedni artykułJagodnik 3/2018 już w sprzedaży
Następny artykułNowe problemy w polskim sadownictwie

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj